Więcej informacji w nowym wątku: viewtopic.php?f=13&t=139826
------------
- Yoszko, nasz kochany Joś, ma dom !!!
Od strony 60 można poczytać o Josiowym domku.

Joszko, zwany Josiem i Małym, z katowickiego schroniska przebywa u nas na tymczasie, za jakieś czas będzie szukał domku stałego.
- Obejrzyj Josia prawie na żywo- filmiki...
Yoszko- chciałbym zniknąć...
Pukajcie ze mną w niemalowane...
Krótki film o...mordowaniu pingwina!



Tak było- ulica, schronisko, zimno i przerażenie...
- Wyobraź sobie człowieku, że jesteś kotem...
Ty jesteś mały, świat jest wielki. Wielkie jest samo to pomieszczenie, w którym się znajdujesz. Jest chłodne, przepełnione samotnością i głuchym echem butów uderzających o schody. Są tu i betonowe ściany i lodowata podłoga, i odległy sufit i okna, ale do tych nawet nie dosięgniesz, bo jesteś mały. Nie zobaczysz więc co dzieje się na zewnątrz, po drugiej stronie tych czterech ścian, bo Twoje "okno" na świat jest zamknięte, niedostępne. To klatka schodowa w jakimś katowickim budynku, takich budynków jest tysiąc, może więcej. Ty jesteś w jednym z nich. Mógłbyś uciec, ale nie masz gdzie. Sama już myśl o twojej obecnej sytuacji, cię przeraża - wciskasz się w kąt, bo masz świadomość, tego, że jesteś bezbronny i nie dasz rady sam się obronić przed złym człowiekiem, jeśli będzie taka potrzeba. Musisz się chować, musisz być się niewidzialny. Ty dobrze wiesz, że jesteś niczyj i to właśnie cię najbardziej boli.
Wyobraź sobie, że nie wiesz kim jesteś, choć pewnie bardzo byś chciał pamiętać swoje imię i historię. Nie pamiętasz. Nieugięcie pozostajesz tylko prawie pustą białą kartką, zawierającą tylko dwa słowa, ważne i nieuchronnie informujące o Twojej bezdomności. Czytasz w myślach i ciągle to powtarzasz: Jesteś niczyj. Ty o tym wiesz, ale nie wiesz jak temu zaradzić, chcesz znów być czyimś. Jesteś domowy, to fakt niezaprzeczalny. Ale ty nie wiesz co to jest prawdziwy dom na zawsze, znasz tylko ten 'na chwilę', który cię kochał tylko przez jakiś czas, potem przestałeś pasować do jego ścian. Bo wszystkie fakty wskazują na to, że kiedyś go miałeś, choć nie do końca jest to wiadome. Tak po prostu i już. Chciałbyś się zapytać kogoś, co znaczą magiczne słowa: odpowiedzialność i wieczność, ale nie masz kogo. Nikt cię nie widzi, nikt. Bo ty jesteś mały...
Tkwisz tak na tej klatce schodowej, wciśnięty w kąt, nadal niewidzialny, nadal obojętny dla wszystkich. Udajesz przed sobą, że jest ci to obojętne, że nie potrzebujesz ludzi, ani domu, że w gruncie rzeczy beton nie jest zły. Próbujesz tak myśleć, ale Ci nie wychodzi. Podświadomie marzysz o swojej kanapie na której będziesz mógł się wylegiwać, o lodówce, z której będziesz mógł coś podkraść, o dywanie, po którym będziesz się turlać. Podświadomie wołasz o pomoc, ale nie miauczsz, ani wołasz, ponieważ jesteś raczej cichy i niepewny siebie. Ty tylko patrzysz, ale w oczach Twoich więcej jest krzyku, niż nawet w najgłośniejszym lamencie.
Nie tracisz jednak nadziei na lepsze jutro, bo wiesz, że świat jest też i dobry. Więcej jest dobra, niż zła, o wiele więcej. W końcu to jutro nadchodzi. To dobry człowiek, który ściągnął ze swojej twarzy maskę obojętności na Twój los - wystraszony futrzaku. Skrada się pocichu, krok po kroku, nie postrzeżenie. Łapie Cię, jedną ręką przytrzymuje Ciebie - kulkę przerażenia, a drugą bawi się małym śmiesznym urządzenie. To człowiek i telefon. Ty się boisz, on coś mówi, ale nie do ciebie, do tej zabawki. Boisz się - nie znasz tego człowieka, zarazem cieszysz. Myślisz: To musi być uśmiech losu. Bo to jest w istocie uśmiech losu. Nagle przestajesz udawać, że jesteś samodzielny i samowystarczarny, że człowiek do szczęścia Ci nie jest potrzebny. Jesteś przy nim, cieszysz się, że jest przy Tobie ktoś większy niż Ty. Uśmiechasz się i śmiejesz - on jest Duży, ja jestem Mały, czyli zgrany duet. Twoje szczęście trwa krótko, Twój nowopoznały przyjaciel nagle znika, odchodzi, zapomina o Tobie. Teraz nadchodzi ktoś inne. Bierze Cię...
Nie pamiętasz co się dokładnie stało, może spałeś, może byłeś w lekkim szoku. Wiesz tylko, że teraz jesteś gdzie indziej. Też w klatce, ale dużo mniejszej. Metalowe kraty, mały osobisty dywanik, powierzchnia półmetra na półmetra, może mniej, może więcej. Czujesz w powierzu milion różnych zapachów, tych znanych i tych obcych, krzyżują się, toworzą nowe. Do uszu dobiega Cię szept, nie wiesz czyj, trochę jakby koci, ale bardzo nieprzyjemny. ,,To ten nowy, z numerkiem 486". Co to znaczy? Do głowy napływają Ci myśli, zastanawiasz się czy fakt otrzymania cyferki jest dla Ciebie korzystny, czy niesie za sobą coś złego. Na ów refelksjach mijają Ci dni, w miejscu którego nawet nie znasz nazwy. Bo skąd przecież? Godziny, które są jak wieczność, uprzejemniają Ci odwiedziny osób, którym zależy na poprawie Twojego losu. Codziennie próbują wyciągnąć Cię z cienia, przekonać że jeszcze zaświeci słońce. Ty jesteś jednak załamany, przerażony obecną sytuacją, chcesz uciec przed całym zgiełkiem, schować się w najdalszy kąt, po prostu zniknąć. Zniknąć, bo po co żyć jeśli nie ma się dla kogo? Trzymasz się z dystansem do ludzi, wciąż pamiętasz dzień, w którym to najprawdopodoniej ich ręce Ciebie porzuciły, gdy stałeś się dla nich zbędny. Boisz się, że znów Cię zabiorą gdzieś indziej. Tymczasem mijają dni, powoli zaczynasz rozmumieć, tę okrutną prawdę, dociera do Ciebie fakt, że jesteś teraz tym jednym z wielu tysięcy niekochanych, niczyjych, że jesteś jak kropla w morzu bezdomności i samotności. Przestajesz już wierzyć w lepsze jutro, wydaje Ci się ono nierealne, jak z bajki, a przynajmniej dalekie i odległe jak szary sen. Mijają Cię też osoby odwiedzające schronisko, jesteś niezauważalny, jak wiele tutejszych kotów. Jest Was, załamanych mruczków, całe mnóstwo. Los na loterii wygrywa ten, który potrafi przekonać, że adoptując właśnie jego- dokonuje słysznego wyboru. Ty tak nie potrafisz, może nie chcesz w obawie, że Ci ludzie okażą się tymi złymi. Powoli gaśniesz, jest Ci wszystko jedno, przeraźliwie chudniesz, nie jesz, tak samo jak Twoi koledzy i koleżanki...

- Ten wystraszony kot, któremu runął świat to Yoszko- kontrastowo biało-czarny pingwinek, o nieziemsko pięknych oczach, iście królewskich wąsach, z oryginalną plamką tuż pod nosem. Warte uwagi są również skarpetki na przednich łapkach, bo dodają one delikatności, sprawiają wrażenie jakby łapki były jescze mniejsze. Kiedy trafił do schroniska napewno był piękny. Teraz jest takim kaczątkiem, któremu przez tułączkę ubyło nieco urody i któremu do bycia łabędzie wciąż jeszcze brakuje. Ale będzie piękny, jak kiedyś. Narazie przez przerzedzone, przebrudzone futerko przebijają wystające kosteczki. Narazie białe elementy są żółtawe. Narazie oczka są smutne, na pyszczku brakuje uśmiechu. Ten mały, przeraźliwie chudziutki pingwinek, przerażony, być może kolejną zmianą miejsca, być może nowymi ludźmi, z którymi przyszło mu teraz mieszkać- na chwilę obecną próbuje ukryć swe istnienie, udawać że tu nie ma kota. Czy jest nieufny, czy po prostu chwilowo onieśmielony nie wiemy. Nie wiemy też jeszcze co tak naprawdę w tym Josiu siedzi. Może jest odzwierdziedleniem anielskich miziaków, które każdą sekundę życia spędziłyby z człowiekiem. Może jest płochliwym mruczkiem, który zadowoli się samą obecnością Dużego, kotem który ma swój świat i chadza własnymi ścieżkami. Musimy się poznać, on nas, stwierdzić że my niestanowimy żadnego zagrożenia, a my jego i ocenić josiowy charakter. Od 18 listopada Joś jest naszym tymczasowym kotem. W Joszkowym życiu rozpoczyna się nowy rozdział, nowa era, a my zaczynamy zdobywanie pingwinkowego zaufania.

Dla Joszka kiedyś będziemy szukać domku z marzeń...
- Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/hxdvp][img]http://img706.imageshack.us/img706/4145/joos1.jpg[/img][/url]

