Pomoc p. Danusi z Żoliborza ciągle potrzebna

Pani Danusia to karmicielka z Żoliborza w Warszawie. Od kilkudziesięciu lat zajmuje opieką nad kotami wolno żyjącymi, w domu ma ich aktualnie 10 (oczywiście wszystkie to znajdy uratowane od niechybnej śmierci). Niestety, jest bardzo chora, nie daje już rady - ale mimo to codziennie wyrusza na swoją trasę z ciężkimi torbami pełnymi karmy i wody dla swoich ulubieńców. I wczoraj pogotowie zabrało ją do szpitala. Zdiagnozowano zaostrzenie choroby wieńcowej (na szczęście to nie zawał - pani Danusia miała już jeden), dostała leki, kroplówki. Rano na własną prośbę wypisała się do domu, bo tam przecież 10 kotów czekało na nią. Pani Danusi zostało 100 złotych do 15 (kiedy to dostaje emeryturę - trochę ponad 600 zł) - nie ma za co kupić karmy dla kotów (o sobie nawet nie wspomina, ale wiem, że nie dojada - byleby koty miały swoją codzienną porcję jedzenia).
Czy ktoś z Was mógłby ją wspomóc - czy to karmą dla kotów, czy pieniędzmi. Są dwie czy trzy osoby, które regularnie pomagają pani Danusi, ale to kropla w morzu. Utrzymanie 10 kotów w domu sporo kosztuje, a piwnicznych jest kilkadziesiąt (ostatnio na Żoliborzu koty masowo giną i z ok. 90 zostało pewnie ze 40, ale nakarmić czterdziestkę to też przecież ogromny wysiłek).
Na dodatek pani Danusia zabrała parę dni temu z ulicy młodziutkiego kocurka, biało-czarnego, ma ok. pół roku - śliczny, miziasty, ewidentnie wyrzucony z domu. Niestety, rezydentka go nie akceptuje, bije go - a wczoraj, kiedy pani Danusia była w szpitalu pogryzła go do krwi. Kocina jest przerażona, zastraszona, a nie ma go jak odizolować. Oczywiście nowy dom byłby najlepszym rozwiązaniem, ale domów jest jak wiecie za mało - koty pani Danusi od wiosny są na adopcjach i od kilku miesięcy nie było ani jednego telefonu.
Pomóżmy tej wspaniałej kobiecie, która poświęciła życie bezdomnym kotom. Teraz, kiedy sama potrzebuje pomocy
pozwólmy jej uwierzyć, że takich ludzi jak ona jest więcej, że nie zostanie sama ze swoimi problemami.

Z ostatniej chwili: pani Danusia najprawdopodobniej będzie jednak musiała iść do szpitala. Potrzebna będzie pomoc w opiece nad kotami. Kto mieszka niedaleko i mógłby pomóc? Trzeba będzie posprzątać kuwety, zamieść lub zmyć podłogę, zmienić wodę i nakarmić kocury (te domowe oczywiście). Jak będzie nas więcej to wystarczy przyjść raz czy dwa. Jeśli nie znajdziemy pomocy to p. Danusia do szpitala nie pójdzie i wtedy wszystko może sie zdarzyć. Jeśli ktoś jest gotów pomóc to proszę o deklarację - jak będzie wszystko wiadomo co do pobytu w szpitalu to zrobimy jakiś grafik.
Rozmawiałam przed chwilą z panią Danusią. Z nią jest bardzo źle. Było pogotowie, ale dali tylko nitroglicerynę - nawet jej nie osłuchali. Strasznie ją bolą plecy, podejrzewa, że ma zapalenie płuc. Do tego cały czas silne bóle w mostku, promieniujące do szczęki - typowe dla choroby wieńcowej (mam nadzieję, że to nie zawał). Nikt się nie zgłosił do pomocy, więc może złóżmy się na opiekę nad kotami płatną - p. Danusia ma jakąś kobietę, która za 500 zł zgodzi się na opiekę przez 2 tygodnie. Nawet, jeśli p. Danusia będzie krócej w szpitalu, to na pewno przez jakiś czas będzie musiała wypoczywać.
Kto mógłby jeszcze wpłacić jakieś pieniądze? Każda kwota się przyda, pomóżcie bo to się skończy tragedią. Nie pozwólmy, żeby tej kobiecie stało się coś złego. Ona cały czas strasznie się denerwuje tym wszystkim, kotami piwnicznymi, do których nie chodzi od kilku dni, kotami rezydentami, dla których ma tylko 5 puszek karmy - a powinna mieć spokój przy chorym sercu. Zaraz przyjdzie do niej znajoma z termometrem, jeśli będzie temperatura to pewnie trzeba będzie zawieźć p. Danusię do szpitala.Już nie wiem co pisać, może ktoś ma jeszcze jakiś pomysł?
Podaję nr konta:
Konto nr - 94 1160 2202 0000 0000 3082 7264
Danuta Adamczyk - Warszawa, ul. Krasińskiego 27 m 97
Czy ktoś z Was mógłby ją wspomóc - czy to karmą dla kotów, czy pieniędzmi. Są dwie czy trzy osoby, które regularnie pomagają pani Danusi, ale to kropla w morzu. Utrzymanie 10 kotów w domu sporo kosztuje, a piwnicznych jest kilkadziesiąt (ostatnio na Żoliborzu koty masowo giną i z ok. 90 zostało pewnie ze 40, ale nakarmić czterdziestkę to też przecież ogromny wysiłek).
Na dodatek pani Danusia zabrała parę dni temu z ulicy młodziutkiego kocurka, biało-czarnego, ma ok. pół roku - śliczny, miziasty, ewidentnie wyrzucony z domu. Niestety, rezydentka go nie akceptuje, bije go - a wczoraj, kiedy pani Danusia była w szpitalu pogryzła go do krwi. Kocina jest przerażona, zastraszona, a nie ma go jak odizolować. Oczywiście nowy dom byłby najlepszym rozwiązaniem, ale domów jest jak wiecie za mało - koty pani Danusi od wiosny są na adopcjach i od kilku miesięcy nie było ani jednego telefonu.
Pomóżmy tej wspaniałej kobiecie, która poświęciła życie bezdomnym kotom. Teraz, kiedy sama potrzebuje pomocy
pozwólmy jej uwierzyć, że takich ludzi jak ona jest więcej, że nie zostanie sama ze swoimi problemami.



Z ostatniej chwili: pani Danusia najprawdopodobniej będzie jednak musiała iść do szpitala. Potrzebna będzie pomoc w opiece nad kotami. Kto mieszka niedaleko i mógłby pomóc? Trzeba będzie posprzątać kuwety, zamieść lub zmyć podłogę, zmienić wodę i nakarmić kocury (te domowe oczywiście). Jak będzie nas więcej to wystarczy przyjść raz czy dwa. Jeśli nie znajdziemy pomocy to p. Danusia do szpitala nie pójdzie i wtedy wszystko może sie zdarzyć. Jeśli ktoś jest gotów pomóc to proszę o deklarację - jak będzie wszystko wiadomo co do pobytu w szpitalu to zrobimy jakiś grafik.
Rozmawiałam przed chwilą z panią Danusią. Z nią jest bardzo źle. Było pogotowie, ale dali tylko nitroglicerynę - nawet jej nie osłuchali. Strasznie ją bolą plecy, podejrzewa, że ma zapalenie płuc. Do tego cały czas silne bóle w mostku, promieniujące do szczęki - typowe dla choroby wieńcowej (mam nadzieję, że to nie zawał). Nikt się nie zgłosił do pomocy, więc może złóżmy się na opiekę nad kotami płatną - p. Danusia ma jakąś kobietę, która za 500 zł zgodzi się na opiekę przez 2 tygodnie. Nawet, jeśli p. Danusia będzie krócej w szpitalu, to na pewno przez jakiś czas będzie musiała wypoczywać.
Kto mógłby jeszcze wpłacić jakieś pieniądze? Każda kwota się przyda, pomóżcie bo to się skończy tragedią. Nie pozwólmy, żeby tej kobiecie stało się coś złego. Ona cały czas strasznie się denerwuje tym wszystkim, kotami piwnicznymi, do których nie chodzi od kilku dni, kotami rezydentami, dla których ma tylko 5 puszek karmy - a powinna mieć spokój przy chorym sercu. Zaraz przyjdzie do niej znajoma z termometrem, jeśli będzie temperatura to pewnie trzeba będzie zawieźć p. Danusię do szpitala.Już nie wiem co pisać, może ktoś ma jeszcze jakiś pomysł?
Podaję nr konta:
Konto nr - 94 1160 2202 0000 0000 3082 7264
Danuta Adamczyk - Warszawa, ul. Krasińskiego 27 m 97