Kurcze, wygląda mi to znajomo! Kiedyś, dawno temu mielismy malutka kicię. Na jej skórze pojawiły sie zmiany, podobne do tu opisywanych. Potem zarówno u mnie, mojej mamy i siostry pojawiły sie różowe, swędzace plamki podchodzące czasem ropą. Lekarz stwierdził LISZAJA, podobnież to było jakies odzwierzece paskudztwo przenoszace sie głównie na...kobiety. Mojemu ojcu nic kompletnie nie dolegało a my miałyśmy te piekielne plamki, głównie na rękach i dekolcie. Leczyliśmy to pigmentum castellani i pomogło, niestety z tego co wiem nie mozna tego podawać kotom, bo jest dla nich silnie toksyczne, ale nie dam głowy czy tym nie zalecono nam traktowac kici- to byl 85 r więc wiadomo...o tym dowiedziałam sie niedawno kiedy posmarowaliśmy Makusi jakąś egzeme na oku-potem w panice to zmywalismy
Tak czy inaczej moze trzeba by było zrobić posiew na bakterie z np. antybiogramem?
Problem rozwiazał sie sam, niestety w makabryczny sposób, kicia w jakis pechowy sposób spadła nam z parapetu na podłogę i zabiła sie, to było takie żywe srebro, bidunia...(ja po dzis dzien mam mała pamiatkę w postaci małego odbarwienia na skórze...