Diego (*) Krówka i Tymczasy. Zuzia (*) i Duduś (*) - FIP :(

"Cześć. Nazywam się Diego. Jestem 3 letnim kotem i jestem... bezdomny. Mieszkam w schronisku, w baraku z innymi kotami. Nie wiem dlaczego się tu znalazłem. Przywieźli mnie jacyś lidzie. Dostałem numer i klatkę. Przydział gazet do spania i porcję karmy która trzyma mnie przy życiu. A ja bardzo chcę żyć...
Nie narzekam na swój los. W końcu twardy ze mnie facet. Tu przynajmniej deszcz na głowę nie kapie, choć noce w baraku są coraz chłodniejsze i zaczął dokuczać mi kaszel, ciężko się oddycha... Słabiej też widzę i bolą mnie oczy - to pewnie przez ten katar i ropę. Nie mam pieniędzy na leki. Nie liczę na pomoc - w końcu jestem jednym z wielu. Na nic już nie liczę...
Tylko czasem, kiedy zapada noc, a ja leżę w zimnym baraku na swoim posłaniu z gazet i wsłuchuję się w płacz moich współtowarzyszy, gdy nie mogę zasnąć z głodu, gdy oczy bolą mnie tak, że wolałbym ich nie mieć, wtedy... żeby o tym nie myśleć, żeby zapomnieć o bólu, głodzie i zimnie... wtedy marzę o innym, lepszym życiu. Marzę o własnym domu, o ciepłym kacie i miękkim posłaniu. Marzę o misce pełnej pysznego jedzenia, którego nigdy nie zabraknie. Marzę o ciepłych, troskliwych dłoniach, które ugłaszczą mnie gdy będzie mi źle i utulą do snu. Wyobrażam sobie, że jestem zdrowy, że nic mnie już nie boli... słyszę jak Ktoś woła mnie po imieniu i czuję że jestem Komuś potrzebny, że nie jestem tylko kolejnym numerem na tabliczce przywieszonej do metalowej klatki. A potem... potem uświadamiam sobie, że moja pojedyncza tragedia ginie wśród tych wielu kocich tragedii tu, w schronisku. Że chory kot jest właściwie bez szans, bo zawsze znajdzie się zdrowszy, ładniejszy, młodszy... I wraca ból - ten gorszy, ten co przeszywa moje kocie serce, bo nie mam już nadziei...
Kiedyś słyszałem opowieść o pięknej krainie - o kocim Niebie, gdzie nic nie boli i gdzie koty nie są głodne. Gdzie już nie ma strachu i samotności. Aby się tam dostać trzeba przejść przez Tęczowy Most. Może wkrótce tam się wybiorę. Bo gdzie indziej pójdę, gdzie się podzieję?..."
Nie narzekam na swój los. W końcu twardy ze mnie facet. Tu przynajmniej deszcz na głowę nie kapie, choć noce w baraku są coraz chłodniejsze i zaczął dokuczać mi kaszel, ciężko się oddycha... Słabiej też widzę i bolą mnie oczy - to pewnie przez ten katar i ropę. Nie mam pieniędzy na leki. Nie liczę na pomoc - w końcu jestem jednym z wielu. Na nic już nie liczę...
Tylko czasem, kiedy zapada noc, a ja leżę w zimnym baraku na swoim posłaniu z gazet i wsłuchuję się w płacz moich współtowarzyszy, gdy nie mogę zasnąć z głodu, gdy oczy bolą mnie tak, że wolałbym ich nie mieć, wtedy... żeby o tym nie myśleć, żeby zapomnieć o bólu, głodzie i zimnie... wtedy marzę o innym, lepszym życiu. Marzę o własnym domu, o ciepłym kacie i miękkim posłaniu. Marzę o misce pełnej pysznego jedzenia, którego nigdy nie zabraknie. Marzę o ciepłych, troskliwych dłoniach, które ugłaszczą mnie gdy będzie mi źle i utulą do snu. Wyobrażam sobie, że jestem zdrowy, że nic mnie już nie boli... słyszę jak Ktoś woła mnie po imieniu i czuję że jestem Komuś potrzebny, że nie jestem tylko kolejnym numerem na tabliczce przywieszonej do metalowej klatki. A potem... potem uświadamiam sobie, że moja pojedyncza tragedia ginie wśród tych wielu kocich tragedii tu, w schronisku. Że chory kot jest właściwie bez szans, bo zawsze znajdzie się zdrowszy, ładniejszy, młodszy... I wraca ból - ten gorszy, ten co przeszywa moje kocie serce, bo nie mam już nadziei...
Kiedyś słyszałem opowieść o pięknej krainie - o kocim Niebie, gdzie nic nie boli i gdzie koty nie są głodne. Gdzie już nie ma strachu i samotności. Aby się tam dostać trzeba przejść przez Tęczowy Most. Może wkrótce tam się wybiorę. Bo gdzie indziej pójdę, gdzie się podzieję?..."