Przestanę wychodzić z domu 8O

Gdzie nie wyjdę - przynoszę kota
Poszliśmy rodzinnie na cmentarz.
Na cmentarzu spotkaliśmy (bardzo miauczał, łasił się do wszystkich przechodzących, ale NIKT
z przechodzących ludzi nawet nie zwrócił na niego uwagi) czarnego kota. Ropa w oczach, nos zatkany, skóra i kości. Domowy kot, którego wzięłam pod pachę i który nawet nie próbował mi się wyrywać.
Tata na początku b. zły kazał mi sobie przyczepić do kurtki napis "pogotowie całodobowe"
Brat twierdził, że wyglądamy conajmniej osobliwie chodząc po cmentarzu z czarnym kotem
Ale nic to - kociak wylądował w klatce, na klatkę narzuciłam płachtę żeby pole kichania miał ograniczone... Dostał już jeść, Synulox - biedny jest bardzo. Jutro go zawiozę do schroniska - na dalsze leczenie.
Boję się okropnie, że mi zarazi wszystkie maluchy, ale nie miałam innego wyjścia jak go wziąć.

Poszliśmy rodzinnie na cmentarz.
Na cmentarzu spotkaliśmy (bardzo miauczał, łasił się do wszystkich przechodzących, ale NIKT

Tata na początku b. zły kazał mi sobie przyczepić do kurtki napis "pogotowie całodobowe"


Ale nic to - kociak wylądował w klatce, na klatkę narzuciłam płachtę żeby pole kichania miał ograniczone... Dostał już jeść, Synulox - biedny jest bardzo. Jutro go zawiozę do schroniska - na dalsze leczenie.
Boję się okropnie, że mi zarazi wszystkie maluchy, ale nie miałam innego wyjścia jak go wziąć.