Szalony Kot pisze:Pinokio, a co napisałaś tej pani od rudaska w Warszawie?
Pani pytała swojego weta czy wspolpracuje z jakas fundacją i czy moglby podpowiedziec z ktorą. Chcialaby poprosic o pomoc w leczeniu. Niestety wet nie ma z nikim umowy.
Przekazałam to co mi poradziłas. Pani bedzie probowac pisac do fundacji warszawskich o pomoc. Mi nie powiedziala gdzie leczony jest Rudolf. Kota nie odda za nic w swiecie, bo jest dobrym kotkiem i juz go pokochali i to nie jego wina ze jest chory. Bedzie leczyc, trudno, jakos poradzi. O oddaniu nie ma mowy.
Misia juz u mnie. Niestety na razie bardzo sie boi i nie chce wyjsc z za lodowki. Nie chce jesc, ani pic i fuczy na koty. Przeciez tu byla kilka miesiecy. Jak ja do mnie Sylwia przywiozła latem, to nie byla taka wystraszona jak teraz. Nie wiem co mam myslec, ale to jak nie ta sama Misia. Bardzo sie boi. Na razie jej odpusciłam, ale jak do jutra nie wyjdzie to bede musiala ja wyciagnąć. Moze w nocy wyjdzie, zwiedzi chate i przypomni sobie.
Jak ja nie lubie tych adopcji. Tak na prawde to nigdy nie ma pewnosci jak na codzien zyja nasze koty w nowych domach.
Po Dolara dzwoni sporo ludzi. Juz dwa domy beda czekac na niego az wyzdrowieje. Nie wiem, ale jak ja bym chciała kotka to bym wzieła chorego jeszcze bardziej i szybciej bo chcialabym mu pomoc. a ludzie najlepiej zdrowego, wykastrowanego, odrobaczonego, oswojonego. . . .a najbardziej mnie wkurza kiedy dopytuja czy nauczony jest ze nie wolno na szafki, na stol i do lozka wchodzic.