Przybylo nam kolejne kociatko... jakies 5-tyg, bialo-czarna dziewczynka. Znalazla je moja przyjaciolka Ola w piatkowe popoludnie. Kicia byla bardzo odwodniona, wlasciwie nie mogla sama stac na nozkach, glowka jej opadala, a cale cialko bylo wiotkie. Mala wygladal jakby jej bylo wszystko jedno
Ola ma dosc male doswiadczenie z kociakami i czula sie na tyle niepewnie w tej sytuacji, ze zostalam wezwana na pomoc. Z dusza na ramieniu, bo a noz kocie jest chore na cos paskudnego, co przywloke do domu i swoich maluchow (?), pojechalam... a potem to juz standard - vet, najpierw jeden (tego co doradzil nawet nie skomentuje), potem drugi. Mala zostala nawodniona, zapas leku zabrany, a Ola przeszla szybki kurs robienia zastrzykow

- bo ja dalam dwa, a trzeci juz ona. Zastrzyki musialy byc co dwie-trzy` godziny Kociak spedzil noc przytulony do biustu mojej przyjaciolki - czego, zdaniem mojego TZ-ta, na pewno zazdroscilo mu wiekszosc facetow naszego miasta
W sobote bylo juz lepiej

a jak dzis to same sie domyslcie

Kicia ma na imie Karolcia i DT u Oli. Mamy obiecane zdjecia - ale w zamian trzeba pomoc w szczepieniach i ogloszeniach...