Piję piwo ,karmi żurawinowe ,zimne ,dobre ,bez ankoholu
Zapijam stres zwany upałem

pewnie zaraz będzie bolało mnie gardło ,ale co tam ,ważne tu i teraz.
Jechałam do lecznicy ,po drodze myślę sobie wyciepie śmiecie ,wyciepałam ,razem z portfelem ,telefonem,okularami
Oczywiście zorientowałam się jak już usiadłam na rower ,dobrze że w ogóle załapałam co zrobiłam
Pojemnik na śmiecie ogromny ,wysoki ,prawie pusty ,jak wyciągnąć? nic tylko muszę tam wleźć
Na szczęście ,na podwórzu leżą różne gałęzie ,badyle i nie musiałam włazić ,wyciągnęłam
i stąd to piwo (bez ankoholowe) ten stres przegrzanych zwoi itp.
Brakło mi jedzonko dla kotów ,najgorzej ucierpiały te na podwórzu ,kupiłam na przetrwanie dwie puszki Winstona w Rosmanie .
Koty popaczały na mnie i jeden uciekł ,a Dziki zaczął płakać i wtulać się w mój biust
Żaden nie ruszył

wyciągnęłam to co mam dla tygryska i to był strzał w dziesiątkę
A tygrysek ? czeka i czeka i robi się z niego coraz większy pieszczoch
