U nas dobrze. Przez noc zniknęła reszta wołowiny i garstka suchej karmy. Pojawiły sie też siuśki w kuwecie. Potem jeszcze raz siusiała przy mnie. Zapach moczu był dziwny, ciężko mi to okreslić, ale dziwny.
Apetycik dziś także dopisywał, problem z piciem wody, a właściwie brakiem picia rozwiązaliśmy dodając jej do miski odrobiny kociego mleka. Od razu wypiła z połowę. Zabrałam jej też kocyk do prania bo śmierdział jeszcze gorzej niż ona. Z kąpielą nie ryzykowałam i dokładnie wytarłam ją wilgotnym ręcznikiem i wyczesałam. To był strzał w 10. Tzn czesanie. Wychodziło z niej tyle sierści, że myślałam, że nic jej nie zostanie. Sama Frida była z a c h w y c o n a. pół godziny leżała na dywaniku w łazience podtykając boczki pod szczotkę. Po tych zabiegach śmierdzi nadal, ale znacznie mniej

Co ważne i co oczywiście potwierdza to co już było mi sugerowane. jestem pewna, że kotka nie słyszy, bądź poważnie niedosłyszy. Otwierałam klatkę rano i myślałam, że umarła...Nawet nie drgnęła. Zanim jej dotknęłam musiałam uważnie sie przypatrzeć czy oddycha. Po obudzeniu i wyczuciu mnie zaczęła tak przeraźliwie krzyczeć (chyba z radości i głodu), że mój tż wbiegł z parteru na 2 piętro krzycząc po drodze " jezu!!!! co Ty robisz temu kotu?!"
Był wielce zdziwiony, że i ja i kot mamy sie doskonale, a po głaskach zaraz sie zamknęła

Niestety, franca nie cierpi innych kotów. Dziś prawie straciłam rękę - Frida zobaczyła jak ja niosłam mojego Radka. Jakby syk, prych i krzyk mógł zabijać to wszyscy padlibyśmy trupem. Potem odwinęła sie mi za trzymanie jej i nie dawanie zaatakowania "intruza". Na szczęście refleks jeszcze mi pozostał...
Wszystkie moje koty się jej boją, nawet nie wchodzą do tego samego pokoju popatrzeć.
Widać mimo choroby charakterek i siła zostają. Oby tak dałej
