Muszę tą sielankę zepsuć

Było fajnie, ale się zbyło. Szkoda mi kociaków i szkoda mi majkowca, bo tak się cieszyła i ja zresztą też, bo domek zapowiadał się doskonale. Przed rozmową majkowca rozmawiałam z tymi ludźmi. Nawet chcieli na przyszłość DT zostać. Bardzo rozsądnie gadali.
Dziś rano zadzwonili, że im kociaki zginęły. Ktoś nie domknął drzwi w pokoju w którym były, a w pozostałej części mieszkania nadal trwa remont, bo niedawno się wprowadzili. Majkowiec pojechała zaraz i zadzwoniła do mnie. Też pojechałam, a Adria już również się zbierała do pomocy. Teren koło domu olbrzymi. Zarośnięty chaszczami ogród na ponad metr wysokości, wysypisko śmieci po remoncie przed domem, za domem chlewiki, przed domem bardzo ruchliwa ulica. Po prostu masakra. Jedyna nadzieja była w tym, że kociaki nie opuściły domu, tylko sie dobrze schowały. Poszłyśmy jeszcze raz szukać w domu, chociaż kobieta twierdziła, że wszystko dobrze przeszukała. W mieszkaniu plac budowy. Farby, wapno, zaprawy, folie i kartony z rzeczami, bo jeszcze się ludzie nie umeblowali. Nie wiem po co im były od razu kociaki

I to jeszcze takie maluchy. Okazało się, że jednak jakies stare meble tam są, chociaż kobieta twierdziła, że mebli jeszcze nie ma. Kociaki siedziały wciśnięte w kredensie. Na maxa oczywiście wystraszone. Serducha im biły jak dzwony. Wiem, że każdy popełnia błędy i że może już drugi raz postarali by się bardziej przypilnować koty jednak w tym bajzlu, gdzie na każdym kroku było niebezpieczeństwo dla kociaków, a nie tylko możliwość ucieczki kotów zostawić nie mogłyśmy. Nie przekreślam tego domku. Może z tych ludzi jeszcze coś będzie jak tylko postarają się oprócz dobrych chęci myśleć.
Kociaki miały trzeci raz szczęście w życiu, że tak to się skończyło. Mam nadzieję, że już więcej nic złego je nie spotka.
Zamieścimy je razem w ogłoszeniach. mam nadzieję, że zdarzy się cud i znajdzie się jeszcze raz dla nich wspólny domek. Faktycznie Carmen to siła przewodnia w tym rodzeństwie. Są malutkie, tulą się do siebie i było by dużą krzywdą je teraz rozdzielać. Poza tym obydwa są cudne
PELAGIA NADAL SZUKA DOMU. Facio z warszawy więcej nie zadzwonił. Mam do niego nr telefonu, ale nie widzę sensu pchać kota tak daleko do tak niepoważnego człowieka. Prosiłam, żeby bez względu na wzgląd do mnie zadzwonił i poinformował o swojej decyzji, bo jak kotki nie weźmie to musze pilnie dalej domu jej szukać. Nie zadzwonił
Pelcia jest u mnie na strychu. Jednak to prawie tak jak by była w azylu. Noc przespała w klatce, ale żal mi ją było w niej trzymać i ją wypuściłam. Mimo iż miała do jedzenia paszteciki z royalka ze względu na pyszczek, Pelcia zaraz poszła do suchego i zaczęła chrupać

Ma nieziemski apetyt. Zastrzyki znosi dzielnie, nikt jej nie musi trzymać, samemu bez problemu można jej podać, chociaż antybiotyk jest bolesny. Chodzi, tuli się i mruczy. To stara kotka, bardzo potrzebuje człowieka na własność. Mam nadzieję, że zdąży ją jeszcze ktoś pokochać
