Wczoraj mi zdjęli gips ale tak naprawdę niewiele się zmieniło poza możliwością umycia ręki. Łapa mnie boli i muszę nosić stabilizator na nadgarstku. Nie to jest jednak najbardziej dołujące.
Największy problem to choroba Kizi.
Już od jakiegoś czasu Kizia miewała problemy z poruszaniem się. Tak chodziła jakby tylne łapki chciały wyprzedzić przednie. Właściwie nie wiadomo było dlaczego. Miała nawet robiony rentgen kręgosłupa. Dostawała leki przeciwzapalne w nadziei, że pomogą. Morfologię miała dobrą. Tylko ciśnienia nie zmierzyliśmy bo akurat aparat był zepsuty. I to był duży błąd, że nie pojechałam z Kizią jak go już naprawili.

Teraz jest już po zawodach.
W zeszłym tygodniu Kizia straciła wzrok. Wczoraj obejrzała ją doktor kardiolog. Echo serca wykazało bardzo rozległą i zaawansowaną kardiomiopatę przerostową. Oczywiście obstawiamy Kizię lekami ale poza łagodzeniem objawów niewiele możemy dla niej zrobić. Musimy być przygotowani w każdej praktycznie chwili na najgorsze.
Właściwie teraz moim największym zmartwieniem jest uchronienie Kizi przed bolesną agonią. Tak sobie zamarzyłam, że najlepszy w tej sytuacji byłby eter. Mogłabym go sama podsunąć jej pod nos i przynajmniej by nie cierpiała zanim dowieźlibyśmy ją do jakiegoś weta. Ciągle mam przed oczami obraz Przecinka umierającego w czasie jazdy do przychodni.
Bardzo mi smutno
