Siedzi cichutko w klateczce. Jak zagadać to ugniata łapkami. Kiedy otwieram klatkę, by cokolwiek tam zrobić [zmienić kuwetę - bo użyta; zdjąć opatrunek po wenflonie - bo gryzie; uzupełnić miseczki - bo je straszne ilości; podać tabletkę - bez problemów] kota natychmiast wychodzi. Ale głaskana mruczy, przytula sie i ... syczy.

Rana na szyi ładnie zaschła. Ma wygoloną sierść w okół, więc nic sie nie przykleiło. Jest strasznie chuda. Za uszy jeszcze się nie wzięłam.
Zajrzałam w paszczę. Zęby nawet w dobrym stanie [tyle co mi mignęło] ale za to starte mocno - kły w 1/3.

Chyba zabiorę ją do naszego Doc. Tak na wszelki wypadek, no i na pierwsze czyszczenie uszu, bo sama mogę nie dać rady.