» Śro lis 17, 2010 5:31
Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze
Postanowilam opisac jak pp u mnie wygladalo - z paroma przypuszczeniami...
Ale od poczatku:
kicia trafila do lecznicy w ktorej pracuje 1 listopada z wyzartymi przez koci katar oczami (prawie doslownie - martwica galek ocznych) Po usunieciu martwicz oczka "faflunily sie" , ale z dnia na dzien bylo lepiej, nosek czysty, humorek w porzadku, apetyt tez. Zostala odpchlona i odrobaczona - po odrobaczeniu miala przez 1 -2 dni luzniejszy kal, ale potem sie unormowal. We krwi leukocyty 46,6 + anemia. 3 dni pozniej - wciaz leukocytoza, kociak czuje sie wysmienicie, normalnie je itp.
5 listopada postanawiam, ze ja przygarne i zabieram malutka do domu...
6,7,8 - wszystko cudnie. W nocy z 8/9 zaczela sioe biegunka - co 15 minut wycieczka do kuwety i lala sie z niej praktycznie sama woda. Z braku czegos lepszego dostala smecte - okolo godziny, poltoprej pozniej dwukrotne wymioty. Poza tym - samopoczucie swietne. Przez noc bieguna sie uspokoila, do rana czestotliwosc biegania do kuwety znacznie zmalala, a i sam kal nie byl juz sama woda (wciaz biegunka, ale nie byla to juz sama woda, tylko stawiala "placki")
W ciagu dnia wymiotow brak, samopoczucie dobre, apetyt dopisujacy, biegunka - raz okolo 14. Zabralam koteczke do pracy - nie chcialam jej zostawiac samej na cala noc. Juz na miejscu walnela kolejnego placka - z czlonami tasiemca. zostala odrobaczona i zostala w lecznicy na wszelki wypadek, gdyby toksyny z robali okazaly sie ponad sily jej organizmu.
10. : zero sensacji, biegunki brak, apetyt i humorek obecne, pod wieczor marudzila straszliwie i zaczepiala chcac wyjsc z klatki. Przez noc bez sensacji.
11. Nad ranem jakby slabsza, popoludniu - lejaca sie przez rece. W wynikach krwi - leukocyty 1,6. Temperatura i glukoza lecace w dol, dogrzwanie, nawadnianie, leki, wieczorem krew szczepionego kota.
Do lecznicy dotarlam okolo 21. mialam watpliwosci czy to ciagnac. Po wyjeciu z inkubatora ozywila sie odrobine... rzbudzila nadzieje... Spakowalam leki, kicia przy wsadzaniu do transporterka marudzila troche. Byla w zlym stanie.. wiedzialam o tym. Mieszkam w okolicy skad wszedzie jes daleko... Wiedzialam jaki jest stan, jakie rokowanie, ale wciaz sie ludzilam. Patrzac jednak na nia postanowilam ze wezme jeszcze cos... majac nadzieje ze tego nie bede musiala wykorzystac...
okolo polnocy dotarlam do domu. Koteczka byla slaba, bardzo. Okolo pierwszej w nocy poczula sie jakby lepiej - chciala wyjsc z klatki w ktorej ja umiescilam, troche sie po tej klatce przemieszczala.. Poprawa chwilowa... W okolicach drugiej w nocy poczula sie gorzej... stracila przytomnosc, zmienil jej sie oddech - umierala. Mogloby to jeszcze potrwac godzine, dwie, moze piec, ale byla to juz droga bez powrotu... Nie bylo sensu probowac dalej... Uspilam ja.
Byla moja przez 3 dni... zostal po niej bol i... zaje***** strach o rezydentow....