Dynia, Kabaczek i Cukinia czyli co się w październiku zbiera z działek ...
Nasi wolontariusze drugi rok zaangażowani są w pomoc kotom ka kompleksie działkowym w Chobocie. W zeszłym roku udało się stamtąd zabrać kilka kotów a klika innych wysterylizować/wykastrować i wypuścić. Jest to kropla w morzu potrzeb

ale zadanie utrudnia odległość od Warszawy i rozległość terenu. Jak na większości działek, latem koty mają high life - podczas rekonesansu latem niewiele w ogóle raczyło dać się zobaczyć a informacje działkowiczów były mało spójne.
W trosce o koty wypuszczone Ewa chciała zostawić przed zimą trochę jedzenia działkowcom zaangażowanym w karmienie kotów. Chcieliśmy pojechać tydzień temu ale pogoda był niesprzyjająca. Pojechaliśmy dzisiaj.
Przy okazji był w planach objazd terenu i próba oszacowania ilości kotów wymagających zabiegów pod kątem przyszłego roku. W głębi kompleksu w pierwszej alejce zobaczyliśmy kocięta harcujące na wilgotnej ziemi a jeden maluch wbiegł pod JADĄCY samochód szukając ciepła. Zgroza. Nie była w planach łapanki jako takiej a w szczególności zabierania maluchów ale nie mogliśmy ich zostawić. Najmniejsza, najbardziej głodna dziewczynka dała się złapać w ręce. Drugi kociak był głodny al czujmy - pomogła klatka. Obok malców siedział czarny, nieco większy kot, którego uznaliśmy za matkę - i też dał się złapać. Dobra, dwa małe, do przeżycia, jakoś to będzie. Zbieramy się w drogę a tu zza domu wychodzi ... trzeci maluch. Najbardziej nieufny. Najdłużej się go łapie, w końcu nastawiamy klatkę i jedna osoba pilnuje z samochodu a dwie odchodzą. Kociak się w końcu łapie a w międzyczasie przychodzi z głębi kompleksu z awanturą ... pigwinka, ewidentna mama!
To co mamy w klatce? Może rodzeństwo? No nic, łapiemy mamę, z przebojami bo nieufna i jedziemy dalej.
W rezultacie wracamy z czterema kociakami - przy próbie złapania w sąsiedniej alejce chorego kota złapał się podrostek z innego miotu. Głupio go wypuścić o tej porze roku - dajemy mu tydzień próby, jeśli się zacznie socjalizować, zostaje. Pierwsze trzy maluchy początkowo płaczą, potem zasypiają - chyba pierwszy raz w życiu jest im ciepło

. W lecznicy awanturują się, ale nawet nie bardzo. Wszystkie trzy są chore, najmniejsza kicia, Szaliczka-Cukinia ma zdrowe oczy. Kocurek ma jedno zmętniałe a duża kicia, najbardziej nieufna - okropnie zaropiałe. Jest obawa, że je straci, ale walczymy.



W domu szykuję im klatkę i jestem tak głodna, ze w międzyczasie szykuję sobie posiłek. Kiedy wyjmuje z transporterka Cukinię rozpaczliwie rzuca mi się ust - poczuła jajko!!! Jedzenie!!!!

Wkładam ją delikatnie do klatki, gdzie już czekają kocięce chrupki. Serce mi się ściska, gdy myślę, jak bardzo musiała marznąc i głodować. I ile takich kociąt jest teraz na działkach i różnych posesjach. Te, których nie wypatrzymy, często nie dożyją wiosny ...
Maluchy są już po przeglądzie, FIV/FeLV ujemne, zaszczepione interwencyjnie, leczone. Najbardziej potrzebują DT, który da im czas (już po przeleczeniu) - dla DT użyczę klatkę i wyposażenie. Boję się, że nie poświęcę im tyle czasu ile trzeba
Oprócz DT oczywiście dzieciak chętnie przyjmą datki pieniężne i rzeczowe - opieka nad nimi pochłonie spore koszty a one sporo jedzenia.
Dary pieniężne można przekazywać na:
Fundacja Szanowny Pan Kot
Bank BGŻ 96 2030 0045 1110 0000 0303 8260
tytułem: warzywka, koniecznie z dopiskiem "darowizna na cele statutowe" aby darowiznę odliczyć w przyszłorocznej deklaracji podatkowej
... lub wykupić jeden z
pakietów medycznych Pana Kota - w szczególności Pakiet nr 3, 5 lub 8.
Dary rzeczowe można przesłać na adres grzecznościowy (wyłącznie do korespondecji, nie jest to siedziba fundacji!)
Fundacja Szanowny Pan Kot
ul. Jagiellońska 80 lok. 13
03-301 Warszawa