Spotkałam w mieście Beatkę, poszłyśmy rossmana i Beatka kupiła siatkę mokrego
W boksie nr 3 jest kotka która miała iśc na sterylkę, ale pójdzie dopiero za tydzień przez pewnego weterynarza z mojego osiedla. Kotka na szczęscie nie jest w ciąży, jak sądziłyśmy z karmicielką

więc nie ma takiego pośpiechu. Wczoraj jej nie było więc poszłam dzisiaj zobaczyc, czy przypadkiem się tam nie kręci. Była, więc stwierdziłam, ze ją złapię, wlazła za jedzeniem do kontenerka, ale jak go zamknęłam to bardzo szalała, rozwaliła sobie nosek i łapkę. Stwierdziłam, że zaniosę ją do weta koło mnie niech ją obejrzy i powie mi, czy jest w ciązy, albo czy nie karmi żebym jej nie zabrała od dzieciorów. Weterynarz beztrosko otworzył kontenerek, a kotka przemeblowała mu gabinet

po czym pitnęła pod szafkę zlewową i tyle ją widzieliśmy. Trzeba było trochę rozbroic szafkę i wet stwierdził, że poda jej coś na lekkie ogłupienie żeby ją obejrzec. Skończyło się na tym, że dostała dwa zastrzyki i spała jak po narkozie

W zwykłym badaniu nie stwierdził, czy jest w ciązy i zrobił jej usg. Potem stwierdził, że ją "dośpi" i ciachnie. Nie dałam jej ciachac z pełnym brzuszkiem (dopiero co zjadła)!! Wet stwierdził, że to się "wymasuje"

Zapłaciłam za usg, zabrałam kociastą uśpioną i zaniosłam do KCH. Jest w boksie i jak wychodziłam to jeszcze mocno spała. Piotr dzwonił do pani wet. zapytac, czy można ją jutro ciachnąc i kazano odczekac tydzień po tym co dzisiaj dostała. Bardzo proszę wieczorny dyzurny żeby dał jej jedzonko.
Wypuszczę ją dzisiaj lub jutro, a za tydzień złapię znowu. Bidulka ma wygolony brzuchol, tyle jej narobiłam
Pan wet. miał tez opory odnośnie sterylizacji aborcyjnej.