
Łukaszek ma się dobrze.
Bez sensu kisi się w fundacji. Jest o niego sporo zapytań i telefonów. Ludzie nie chcą podpisywać umowy, zabezpieczać okien i balkonów (nowość jakaś

).
Zaczynam mieć mętlik w głowie. Fundacja daleko odbiega od warunków domowych. Do tego nadmiar pracy, garstka zaangażowanych osób, skromne środki finansowe. Ale jakoś nie przekracza naszych możliwości zapewnienie kotom bezpieczeństwa. Z założenia w domu mają mieć przecież lepiej.