» Śro sty 13, 2010 21:25
Re: Poznajcie Yoszka. Świat nagle zawirował, bo ktoś pokochał...
Joszko. Pierwszy dzień, właściwie zerowy, bo do naszego spotkania jeszcze nawet nie doszło. My znamy Yoszka, ze zdjęć, a raz widziałyśmy go w schronisku. Siedział jednak koło Aldo, na wysokiej półce i tylko mordkę mu było widać. On nas nie zna, pewnie nawet nie zwrócił uwagi na nas na kociarni. Ale już za chwilę się poznamy. Niecierpliwe oczekiwania na telefon od osoby, która wiozła Joszka, niecierpliwe oczekiwania na dźwięk domofonu, świadczący o przybyciu naszego czarno-białego gościa wraz z prywatną szoferką. Czekamy, na kogo? Wiemy tylko, że oczekiwany przybysz jest w naszym ulubionym kolorze futerka, oryginalnie się nazywa i jest przestraszony. Spodziewamy się fucząco-prychającego pingwina, pokaźnych rozmiarów, o oczach wielkości pięciozłotówek ze strachu. Rozmyślamy, czekamy, a minuty mijają. Rozlega się dzwonek. Wchodzi pani, która pomogła w transporcie, w ręku trzyma transporterek, przysłoniony odrobinę czarnym płaszczem, tak przypadkiem. W tle słychać Korę, typ psa "wpuści sześciu złodzei, a siódmemu jeszcze podziękuje za miłą wizytę i pomoże wynieść kradziony sprzęt", typ psa "jak ja Was lubię, drodzy goście". Jest zamknięta z tatą w pokoju, by nie przestraszyć przybyłych, głównie jednego z nich, tego dwunożnego, ale - jak to ona- gdy usyłszała głosy, odrazu zapragnęła sie przywitać i zaczęła piszczeć. Jeszcze słychać, jak chodzi telewzior, a w kuchni czajnik lub coś podobnego. Krótka rozmowa- nasz gość w ludzkiej postaci niestety musiał szybko się ewakuować, ze względów rodzinnych, więc wręczył nam kontenerek i opuścił mieszkanie, z uśmiechem na twarzy życząc powodzenia z tym czarno-białym stworem. Zanosimy kocią klatkę- wraz z jej kocią zawartością, której wziąż nie dojrzełyśmy przez kratki w drzwiczkach i dziurki w plastiku - do naszego pokoju i na chwilę zastawiamy jego bardzo tymczasowego mieszkańca w środku. Po upływie dłuższej chwili zaglądamy do niego. Otwiera sie transporterek, naszym oczom ukazuje się on. On, czyli Joś. Mały, taki malutki, żółty (w czasie przeprawy na trasie Katowice- Tychy posiusiał się w kocyk), chudziutki i taki jakiś dziwny. Ale nie wiemy czemu. Wkrótce odkrywamy dlaczego. Mama bierze Josiowego na kolana, Josiowy opada. Josiowy przez pierwszy dzień je tylko kilka kawałków wołowiny, nic innego mu nie podchodzi. Josiowy poza tym nie mruczy, Josiowy sie nie cieszy, Josiowy jest tylko smutny i zrezygnowany, nie ma ochoty na nic. Przerażenie, jakie przerażenie? Nie ma żadnego przerażenia, jakiego spodziewałyśmy się w oczach pingwinka. Jest tylko nienaturalna obojętność na otczenie. Ale mija czas, Joś powolutku wraca do formy...
Siadaj, siadaj obok, mnie to nie przeszkadza, a skoro Ty poczyjesz się lepiej, to usiądź. Nie przejmuj się mną, mi naprawdę to wszystko jedno. Przecież i tak Cię widzę, jak chodzisz po pokoju lub coś tam robisz, więc co to za różnica czy będą widział Cię z daleka, czy z bliska. Nie bój się, przecież nic mi nie jest. Może trochę łapki mi sie rojeżdżają, może trochę oczka mam smutne, ale przecież nic mi nie jest. To dlaczego Ty tak ze mną się delikatnie obchodzisz, jakbyś bał się mnie nawet dotknąć? Mówię przecież, że mnie nie uszkodzisz. Przez Ciebie i Twoją delikatność czuję się jak jakiś niepełnosprawny, lub co gorsza jak kruchy dzwanek, który zaraz pęknie. Nie, nie patrz na mnie takim wzrokiem. O, tak, dobrze, siedź i nie myśl o tym, że materac lekko sie pod Tobą ugiał, przecież przez to mi się nic nie stanie. I pzrestań używać słów takich jak kruchość czy słabość, zwłaszcza że wypowiadając je- patrzysz na mnie. Ja nawet nie wiem co one znaczą, ale brzmią tak chłodno, nie wymawiaj ich już więcej.
I mija czas...
Gaja - ['] -09.06.2010 | Miya - ['] -05.05.2012 | Krzywy - ['] - 30.09.2012 | Niania - ['] - 19.01.2013 | Thaja - ['] - 04.02.2013 | Gaspar - ['] - 18.07.2013 | Kora - ['] - 21.06.2014
