ultra75, nie zauważyłam pytania
Nie wiem, co mi się stało - to samo, co wiosną z nogą chyba.
Czyli jakieś nadwyrężenie(?) stawu od codziennych czynności, bez urazu, bez powodu

Zaczyna mnie to niepokoić. Dziś już jest nieźle, ale łapa dalej boli i nie do końca mogę ruszać palcami.
Dwa dni temu była jakaś masakra - palec jak baleron i pół dłoni spuchnięte.
W zasadzie nic nie byłam w stanie zrobić.
NCZ, jak zwykle niezawodna, dostarczyła maści na szczury i pomogło - dzięki!
Konskie dawki aspiryny też chyba zadziałały.
Tylko mnie martwi, bo
cuś mi tu nie gra - dwa takie "epizody" w ciągu roku, bez wyraźnego powodu to trochę za dużo
Na dodatek Kubeł mi się rozkichał
Na maksa - duży kotek, nic nie robi połowicznie
Na razie podajemy uodparniacze, bo kicha i płacze na przezroczysto, ale jak nie przejdzie, albo wda się jakieś ropsko, to trzeba będzie Kubła do wetów wywieźć

Babcia też pokasłuje - ona sobie lubi zapalenie krtani wyhodować z byle okazji
Poza tym wszystko w normie.
Masakra rozrabia jak pijane zające.
Radio nadaje między 3:00 a 3:45 sygnałem ciągłym
I stopniowo się domywa oraz pozbywa strupków

A ma się czego pozbywać, bo kotek równo calutki perforowany
Takich małych z łba i karku to mu codziennie kilkanaście odpada, a dziś dodatkowo wyleciał ten strup spod oka.
Wygląda Radyjko o niebo lepiej, bo wprawdzie łysiną świeci, ale to zdrowa skóra, a strup wyglądał strasznie parchato

Mara się futruje - już nawet NCZ pochwaliła, że kotek nie straszy gnatami
A futerko Mara ma jak króliczek, takie mięciutkie
No i nieustająco dziczy strasznie, dopóki się jej na ręce nie weźmie
