Trzeba będzie pocztą pantoflową podać panu info o możliwościach rozwoju technicznego w kwestii przyjęcia kota do domu.
Z Ichigo lepiej, powiem że nawet bardzo lepiej. Chyba w końcu utłukę tą bakterię do końca.
Nie wiem czy ktoś tutaj zagląda jeszcze czy nie (widzę tylko Ewę) - ale mam w zwyczaju dotrzymywać słowa więc............... obiecani rezydenci (resztę bandy znacie).
Mała Dama zwana Wiewórka (jest skoczna i gadatliwa

). Jej mama urodziła ją i jeszcze 4 braci i sióstr w mojej pralni na plażowym kocyku - Zuzia [*]- mama była dzikim kotem. Ulubione miejsce do snu - sypialnia Rudego (ten pies to ma cierpliwość, podziwiam go). Wiewiórka do czasu choroby Tekili [*] była wesołym zdrowym kotem. Gdy Kilka zaczęła 3 lata temu chorować, Wiewiórka stała się dosyć nerwowa, mieliśmy kłopoty z jedzeniem, futrem powyrywanym. Po śmierci Kiluni rok i 2 miesiące temu Wiewiórka zaczęła chorować. Zaczęło się od anoreksji, potem dołączyło się siusianie do łózka, następnie wyrywanie futra jak leci. Wiewiórka wpadała do sypialni, wbiegała do koszyka Kili, pod łózko gdzie lubiły leżeć i wybiegała z przeraźliwym krzykiem. W tej chwili leczenie dało już efekty, futerko odrosło, kota jje czasami z pomocą ale sama juz też jje, sypialnia jest jej i już nie siusia do łóżka pod warunkiem, że inny kot tam nie wchodzi. Sypialnia jest jej. Ostatnio nawet znowu zaczęła się przytulać. Wiewióra ma 13 lat.


Kara zwana również Karusia, Karka - jest z nami od 12 lat, zabrałam ją jako malutkie 4-6 tygodniowe kocie dziecku, którym opiekowała się starsza siostra. Młodsza bawiła się półprzytomnym kociakiem jak szmacianą lalką. Potem była jeszcze drobna awanturka ..... ale co tam. Karaka jako kociak chodziła wszędzie ze mną w przedniej kieszeni wielkich ogrodniczek - problem zaczął się gdy przestała się do kieszeni mieścić

. Kara ma nowotwór skóry. Jako kociak mała straszne biegunki. Do dzisiaj najmniejsza zmiana diety lub odrobina przyjemności np. ukochany przez nią twarożek ze śmietanką wywołuje biegunkę - ale my wiemy jak temu zaradzić

więc bywaja i przyjemności

. Jest bardzo dzielna.

Marcel. Marcela przyniosły do mnie dwie gimnazjalistki spłakane strasznie, błagały aby pomóc malutkiemu 3-4 tygodniowemu kociakowi. Marcel nie bardzo reagował na cokolwiek - dziewczyny słusznie uważały, że kociak umiera. Znalazły go w krzakach na klombie przed sklepem. Marcel miał w pyszczku, okazało się, że również w brzuszku pełno piachu - jadł co było obok niego...... Dzięki niemu ja o mało nie wyleciałam z bardzo ważnego szkolenia, a mój mąż prawie zamieszkał w lecznicy, a juz na pewno w samochodzie zaparkowanym przy lecznicy. Co ciekawsze po ok. tygodniu (tyle trwało szkolenie) był w stanie odgadnąć (do dzisiaj nie wie jak i po czym to poznawał - mówi, że po prostu wiedział i tyle) kiedy można jechać z małym do domu bo ustabilizował się - zwykle trwało to kilka godzin tylko, ale dobre było i to - a kiedy nie opłaca się nawet odparkowywać. A że więcej było tej drugiej opcji to zamieszkał na parkingu. Niestety po moim powrocie, ja również tam zamieszkałam. Marcel to 3ci kot w moim życiu, który jakiś czas "chodził ze mną wszędzie" - dosłownie wszędzie, za wyjątkiem toalety

24 h na dobę był ze mną lub z mężem, cały czas pod nadzorem . Ma masywne zrosty w jelitach, kiedyś często teraz już rzadko napady lęku. Marcel skończy za chwilę (w lipcu) 6 lat.


A tutaj troszkę spania synchronicznego oraz pupilek większości ...... Ichigo - wet mówi, że ma jakieś 4-5 lat.


