W mojej kuchni doszło do scen gorszących

Usłyszałam wrzaski i łomot, jak dokuśtykałam, to Ivan usiłował zwiać na parapet (szło mu średnio, bo pazury się słizgały po kafelkach) a Misza go atakował

Kto zaczął - nie wiem. Do tej pory był spokój i sielanka. Chwilę przed awanturą odpędziłam Miszkę od miski jednego z moich, który je chrupki Urinary (dałam Miszce inne, ale wzgardził) - może o to poszło? Swoją drogą Ivan jest od Miszy dwa razy większy, a wyglądał na wystraszonego.
Misza chyba zdecydowanie jednak do domu bezkociego.
Jerry nadal odrobinkę bardziej aktywny, troszkę zwiedza pokój i interesuje się otoczeniem. Karmić go nadal trzeba, bo sam najwyżej liźnie ze dwa razy i odchodzi. Strzykawką najlepiej wchodzi gerberek, conva z żółtkiem toleruje a odżywki z Theriosa nie znosi (nie lubił juz przed chorobą). Już mu jej nie będę wmuszać, więcej z tego przykrości dla niego niż pożytku. Wczoraj zgodnie z propozycją p. doktor nie podawałam Furosemidu, brzuszek troszkę może większy, ale dramatycznie nie jest, za to Jerry mniej odwodniony - może dlatego zrobił się ruchliwszy? Cholera, przecież ja wiem, że w tej chorobie nie ma dobrych rozwiązań ...
