..........................
nie wiem jak mam to napisać... nie mamy siły oczu otwierac... dla Salwadora się podnosimy.
W nocy Rudasek przeraźliwie spuchł, brzuszek miał jak dwa razy on. Każdy dotyk powodował ból. Jedzenie wywoływało wstręt. Nawet wody nie zlizywał z pyszczka...
Oczy wpół otwarte. Rano było gorzej, był pomarańczowy, pachniał paskudnie. Już nie miaukolił, nie podnosił pyska. Tylko dotknięcia powodowały cierpienie. Został uśpiony, zasnął w ramionach, został pochowany w alei kasztanowej w Rogalinie k/Poznania obok hrabiego Raczyńskiego. Świeczk się wypaliła i tam pozostał.
Nie było co zbierać, zjadał się od środka... zalany źółcią, ze spuchniętą wątrobą i wybrzuszonymi wnętrznościami.
Błagam nie proście o więcej info bo już nie mamy siły płakać. Gdyby nie Salvarod położyłybyśmy się i przespały kilka tygodni.
p.s. na forum pewnie nie wejdziemy długo długo...
Jesteśmy wdzięczne Kociej Bozi, za to, że mógł najeść się kurczaka i wyniuniać za wsze czasy chociaż przez dokładnie dwa miesiące... dziś minęły...
Maryś&Aguś&Sali