U ludzi też są, a jakże, sama mam ciągle jakieś tam dość liczne i też opalizujące białko, może ona ma to po mnie?
W każdym razie Kropulec dostał wczoraj pierwszą porcję antybiotyku. Tabletka kijowa, bo krucha, połamała mi się tak, że musiałam jej podać trzy kawałki. Futro było oburzone.
Było plucie, uciekanie, chowanie się, ale nie dałam się sterroryzować i wcisnęłam wszystko co wcisnąć miałam.
Ale chyba nie mogła tego przeżyć, bo jak TŻ przyszedł z pracy to nastąpił lament i kot 10 minut skarżył się na wszystkich i wszystko.
Siedziałam w wannie i słuchałam rozmowy przez drzwi:
- miaaaaaa
- co się stało Kropeczko?
- miaaaaa miaaaa miuuuu
- co pani zrobiła kotkowi, powiedz, co?
- miaaaaaaaaaaaaaaaaaa
- biła kotka, krzyczała? niedobra pani;
- miaaa
- chodź na kolanka, chodź powiedz co ci zrobiła ta niedobra;
tu nastąpił skok na kolana i c.d. obrabiania mi doopy odbywał się przy miziactwie
