ruru pisze:a ząbki w porządku?
bo może coś ją boli w pyszczku
przy jedzeniu suchego?
Ruru, ale ją odrzuca od mokrego fast fooda na sam zapach, a suche trochę skubie...
Spróbuj jeszcze z mokrym Animonda vom Feinstein dla kastratów, ale koniecznie smak indyk z pomidorami - temu mało który kot umie się oprzeć, więc może to jej podejdzie; mi to kiedyś polecił gość w zoologicznym (sam w domu ma kupę zwierzaków rożnych gatunków) i wielu osobom już pomogło (dodatku tauryny nie ma, ale choć witaminy i równoważenie fosforu przez węglan wapnia, czyli to co w ipakitine).
Kot, który jadł naturalne jedzenie jest jak ktoś, kto jadł pyszne obiadki całe życie gotowane przez mamusię i to z dobrej jakości składników. Karma to - zależnie od rodzaju - coś począwszy od w miarę przyzwoitych dań gotowych przez różnej maści fast foody do sucharów z witaminami; jeśli ktoś kocha jeść, to się kilka razy zastanowi, czy jest wystarczająco głodny, żeby jeść takie coś zamiast porządnego obiadu (nawet jak producent będzie zapewniał, że zbilansowane, zdrowe i w ogóle; inna rzecz ile to ma wspólnego z prawdą, a na ile jest zwykłym marketingiem, żeby ten czy tamten mógł kupić kolejny dom lub samochód wciskając byle co w cenie super produktu). Tak samo z białkiem w karmach - w analizie piszą "białko", a nie "białko zwierzęce", a różnica jest taka, że z jajka to 90-100% się przyswoi, z mięsa 70-90%, a ze zbóż i soi - poniżej 50%; więc zawartość białka w analizie karmy, a to co kot z tego wyciągnie, a co mu tylko da po nerkach, to inna sprawa. Dlatego to, że kotek nie chce jeść gotowych karm nie oznacza jeszcze końca świata, a co najwyżej więcej wysiłku, żeby mu zbilansowane jedzenie zapewnić.
Ważne, że na razie w ogóle je, a na to, co byś chciała, żeby jadł, też go przestawisz - tylko bardzo delikatnie. Na początek domieszaj mu pół łyżeczki, później całą itd.; jak w pewnym momencie uzna, że za dużo, to wróć do poprzedniej ilości i po kilku dniach spróbuj znowu. Na siłę kota się nie przestawi, a co najwyżej zestresuje. Koty są z natury nieufne (to zwiększa ich szansę na przeżycie).
Felix, whiskas i inne marketówki mają straszny zapach; te lepsze mokre pachną mięsem i nie mają chemii; zresztą nawet chrupki lepszej jakości są mniej kolorowe i mają zupełnie innych zapach. Mokate jak jej dałam (gdy nie bardzo chciała jeść) pod nos gourmeta (kilka rodzajów), to patrzyła jakbym ją chciała otruć (jednego jedynie łaskawie nieco polizała) i wtedy gość mi właśnie tę Animondę doradził - to zjadła; może więc Zosia ma podrażnioną śluzówkę nosa (pozostałość po kocim katarze?) - jak jest podrażniona, to wtedy przykre zapachy czuje się jeszcze mocniej (proponuję normalnie powąchać ocet, a później przy okazji mocnego kataru zaraz po odetkaniu nosa: potrafi aż zaboleć).
Zresztą sporo o takich rzeczach jest
w tym wątku.
A ja jeszcze tylko potrzymam kciuki za schronowe kociaki

żeby znalazły fajne domki

...