» Nie cze 02, 2013 0:14
Re: Widzę....czuję...Pomóż nam Pomagać - SZCZECIN -
Zacznę od Honoratki [*]Będzie mi łatwiej bo jak się znowu rozryczę to nie dam rady nic pisać.
Odeszła wczoraj około godziny 19.15.Poprzedniego dnia zauważyłam że jest wyrażnie żle.Nic nie zjadła.Za każdym razem kiedy ją dotykałam wydawała gardłowe mruczenie.Praktycznie cały dzień przespała w jednej pozycji.Wczoraj przeniosła się z kartonika w klatce do kuwety.Już wtedy wiedziałam że odejdzie. Przełożyłam ją na kocyk za kuwetą.To kryta kuweta więc chciałam żeby miała spokój w zacisznym miejscu.Kilka razy w ciągu dnia zachodziłam do niej.Widać było że siły ją opuszczają zupełnie.Około godziny 19.05 wyszłam na 10 minut żeby nakarmić kotki przy śmietniku i zajrzeć czy Trusia się w końcu pokazała.Padało nadal ale już nie tak intensywnie.Poprosiłam Honoratkę żeby poczekała.Ze zaraz wrócę.....Wróciłam a ona w tym czasie umknęła mi .....na zawsze.Ostatni raz przed moim wyjściem zamruczała gardłowo.
Była z nami 6 lat.Kiedy ją poznałam była stosunkowo młoda.Miała góra 2 lata.Wysoka ciąża, zabiedzenie i tylko brzuch prawie do ziemi.To był pierwszy przypadek kiedy kotkę po tak wysokiej aborcji wypuściłam bardzo szybko.Stres ją zabijał.Nie chciała nic jeść.Była przerażona.Musiałam zaryzykować.
Chodziłam do niej po 2-3 razy dziennie zanosząc co najlepsze ,żeby tylko szybko doszła do zdrowia.Pokazała mi sie na oczy dopiero czwartego dnia.Potem było już coraz lepiej.
Dosyć szybko zregenerowała siły, nabrała masy i pięknego futra.Miała cudowne oczy.Jej wzrok zawsze przykuwał moją uwagę.Uwielbiałam na nia patrzeć kiedy biegła na stołówke wśród wysokiej trawy.Zawsze robiła to pięknie i z gracją.Lekko i zwinnie jakby płynęła.
Potem zawsze pierwsza wybiegała na spotkanie.Prowadziła w miejsce gdzie juz czekały inne koty.
Kiedy ją zabrałam do siebie bardzo brakowało mi tych powitań.Ale te powitania ostatnio były dla mnie i dla niej już zbyt bolesne i ryzykowne niestety.Kotka coraz częściej robiła rzeczy zupełnie nieprzewidziane.Wybiegała na jezdnie.Zanim ją zabrałam raz musiałam zatrzymać samochód aby jej nie zrobił krzywdy.
Mam nadzieję że była z nami szczęśliwa......