hmmm wiem ,że na forum jest zdecydowane 99% z domami niewychodzącymi ....mój jest NIESTETY wychodzącym .....dlaczego pisze niestety ,bo mieszkam za miastem 3 km ,a prościej mówiąc na wsi

ale lubię tę wieś.Mój dom przez większość miesięcy jest otwarty ( drzwi) a koty w drzwiach maja swoje prywatne wejście.Jak się przenieśliśmy na tę wieś nie było ani jednego domku ...teraz jest już parę(nie jestem z tego powodu szczęśliwa ,ale cóż)
Mam bardzo duży ogród i płot betonowy 2 m (ale to dla kotów żadna przeszkoda)
Mam koty od 9 lat.Mój dom stoi ok 100 m od drogi....ta droga była jeszcze niedawno drogą polną ,ale od maja 2009 jest już asfalt ,ale to droga mało użytkowana prawie tylko przez mieszkańców.
Ale do czego zmierzam .....otóż tak jak widać w moim podpisie w maju 2010 straciłam Majkę

właśnie na tej cholernej drodze .....podczas remontowania głównej szosy(drogowcy łatali dziury) a kierowcy znaleźli sobie objazd

i niektórym sie bardzo spieszyło (na dodatek to była kobieta)
Myszka ma już 12 lat ...u mnie jest 7 ale ona na tym terenie jest właśnie tyle lat ,bo mieszkała 4 posesje dalej ,ale sama zmieniła właściciela. Majka miała 7 l i miałam ją od takiej małej kluseczki około 5 tyg.Kiniu na 8 l. i też jest z nami od małego.Afi przybłąkał sie w listopadzie 2008 pod mój dom (nie mam pojęcia skąd i kogo był) był bardzo chory i wymagała natychmiastowego leczenia...ma teraz ok 4-5 l.
Ale napisałam to dlatego ,że zawsze uważałam ,ze mój dom wychodzący był dla moich kotów dobrym domem (mają do dyspozycji piękny ogród) zawsze w nocy śpią w domu nie ma że boli....kocie drzwiczki są zamykane i basta ....swobodne poruszanie tak ,ale tylko w dzień.A teraz po śmierci Majki to już sam nie wiem jak to jest w tym moim kocim domem.....ale jej strata boli jak cholera.