Jestem osobą prywatną, która pomaga kotom w Knurowie - w miarę swoich możliwości oczywiście. Jakiś czas temu prowadziłam też "swój" wątek na miau, ale w którymś momencie przestałam - z braku czasu i przez wściekłość, że nie potrafię wstawiać tu zdjęć

Nigdy do tej pory nie cytowałam prywatnej korespondencji, generalnie nie biorę udziału w zaognionych dyskusjach, "kłótliwych" wątkach, ale tu dobro zwierząt jest ważniejsze, bo jeżeli to wszystko o działalności p. Krystyny jest prawdą
(a chyba jest, no bo ile obcych sobie w końcu osób może się zmówić przeciwko komuś ?), to należy to nagłaśniać, żeby choć część zwierząt nie trafiła tam, gdzie nie powinna.
Pierwszy "kontakt" z p. Krystyną miałam w 2014 roku - napisała do mnie pw na FB
Ludzie zadzwonili do mnie, że w śmietniku są 4 małe koty, pojechałam, zabrałam i pisałam na fb informację, więc dostałam od p. Krystyny info na pw :
"Witam. Mam mleko dla kociat i mam maluchy ze schronu (2). Jestem z Rudy Slaskiej. Pozdrawiam" .
Ponieważ informacja "wpadła" do zakładki "inne" odczytałam ją dopiero we wrześniu, jak już kociaki były w swoich domach, napisałam przeprosiny, że odzywam się dopiero po 3 miesiącach. Kurtuazyjna wymiana informacji na pw i w tamtym momencie na tym się skończyło.
3 lipca 2015 r. czyli, niecałe 2 miesiące temu, zrobiłam zdjęcia 3 kotom mieszkającym na ulicy (matka + 2 ok. 3-4 ro miesięczne kociaki), wstawiłam info na fb, że szukam domu tymczasowego dla tych kotów, ponieważ mieszkają dosłownie "na ulicy", kotka karmiła młode leżąc na drodze po której jeżdżą auta.
Oczywiście wszyscy "krzyczeli" zabierz je z tej ulicy, ale prawie nikt nie zaoferował pomocy, prawie - bo małe koty awaryjnie zabrałby TOZ do czasu znalezienia innego dt, a dorosła kotka ? - nie miałam pomysłu co z nią zrobić po sterylizacji.
W niedzielę dostałam wiadomość, która brzmiała dla mnie jak wybawienie. I była to informacja od p. Krystyny :
5 lipca 08:57
Witam. Mogę przetrzymać doroslą kotke po sterylce. Jak sie ogada z moimi kotami bedę jej szukala normalnego domu. Prowadze DT dla kotów. Pozdrawiam
Oczywiście odpisałam :
Dzień dobry, cieszę się bardzo ,bo już nie miałam pomysłu co z nią zrobić. Maluchy do czasu znalezienia domów przetrzyma mi TOZ, super
Proszę o numer telefonu, zadzwonię
Dostałam numer, zadzwoniłam, pierwsza rozmowa - rozmawiało mi się super, więc zagadałam, czy weźmie je wszystkie i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu usłyszałam "tak".
Pani Ewo a teraz jeszcze jedno. Jeżeli placicie za sterylke kotki to proponuję żeby ja złapać a ja podejde do veta na sterylke boczna. No chyba ze macie bezpłatne to co innego
Jeszcze jedna sprawa. Kotka może przyjechac do mnie do czsu sterylizacji. Pani wystapi do Fundacji Kastor o dofinansowanie jako osoba prywatna. Daja 100,- czyli wystarczy dolozyc 50,-
Odpisałam :
Nie, nie mam bezpłatnie, ale właśnie ktoś zadeklarował, że zapłaci za sterylkę. To może my ją przywieziemy a ktoś wpłaci na konto tego weta u Pani
Odpowiedź :
Nie ma sprawy. Mozna je przywieźć nawet dzisiaj. Podam termin sterylki i przekażę Pani nr. konta lecznicy
Umówiłyśmy się, że przywiozę koty w godzinach wieczornych - dostałam adres, wskazówki jak jechać i w ogóle...
Oczywiście w międzyczasie (ale to wszystko odbywało się w jednym dniu) rozmawiałyśmy dosyć dużo.
Pani Krystyna nie chciała ode mnie karmy ani żwirku.
Pani Krystyna nie chciała, żeby jej oficjalnie dziękować " z imienia i nazwiska" za pomoc, którą zaoferowała - ale to akurat mogłam zrozumieć, bo jako wytłumaczenie podała, że zbyt dużo osób prosi ją potem o pomoc.
Pani Krystyna napisała mi :
- ponoć to szczeniak z jakiegoś miotu, który został znaleziony w lesie pod jakimś konarem, czytałam o tym fakcie na fb, ale nie pamiętam wydarzenia gdzie to było.Szczeniak wlasnie poszedł do swojego domku
Pani Krystyna opowiadała mi jacy to świetni (i tani) weci leczą jej tymczasy.
Pani Krystyna opowiadała mi jak to schronisko (zrozumiałam, że z RŚ) potrafi dzwonić do jej drzwi, nawet nie pytając czy weźmie kota, tylko od razu tego kota przywożąc, wiedząc, że nie odmówi.
Pani Krystyna opowiadała mi ile to kotów było u niej na tymczasie i ilu to kotom znalazła domy.
Pani Krystyna opowiada mi .... i tak dalej.
Zaczyna mi się zapalać się czerwona lampka......
Za długo w tym "siedzę", żeby nie wiedzieć jak to naprawdę wygląda. Jak wyglądają adopcje też wiem.
Czytam jeszcze raz wiadomości na pw (nie wklejałam wszystkich informacji).
Już przy pierwszej widzę coś, co mi się nie podoba :
.....bedę jej szukala normalnego domu....
Dlaczego p. Krystyna ma szukać domu "mojemu "kotu ?
Na adopcje zawsze jeżdżę z kotami, sama. Jak mi się coś nie podoba, to kota pod pachę i z powrotem.
Tak samo byłoby gdybym przyjechała do p. Krystyny i okazałoby się, że coś mi nie pasuje, albo, że nie chce mnie wpuścić do domu.
Siadam do kompa, wpisuję w internet imię, nazwisko, miasto.
"Odsyła" mnie na miau, czytam "pobieżnie" wątek i o mało co się nie porzygałam ze stresu. Piszę pw do kilku osób, które uczestniczyły w dyskusjach na tym wątku (do tych, które akurat się "świecą", więc są mi w stanie szybko odpisać) i co ? i nic, tylko info, że "tylko ze słyszenia".
Gdzieś znajduję link, że Krystyna K. podpisuje się również jako Krystyna Kowalska na fb, "wchodzę", czytam, proszę jedną z osób, która tam jest wpisana o numer telefonu, rozmawiamy. Już wiem, że "moje" koty tam nie pojadą.
Piszę pw do p. Krystyny, oczywiście informacje nieprawdziwe, bo 1) nie miałam ani DT dla tych kotów (w TOZ-ie odmówiłam, a dla kotki i tak niczego nie było, 2) nigdy bym nie zadzwoniła ze względów oczywistych
Pani Krystyno, przed chwilą pomoc zaoferowały 2 domy tymczasowe z Gliwic. Ze względów praktycznych (adopcja ) zdecyduję się na jeden z tych DT. Łatwiej mi będzie ogarniać prawie na miejscu niż jeździć do Rudy z potencjalnymi opiekunami. Jeszcze raz serdecznie dziękuję i będę miała w pamięci jak się kolejne sieroty znajdą, to pozwolę sobie zadzwonić i zapytać, czy ma Pani wolny kącik u siebie.
Siadam ponownie do kompa, informację posyłam mailem znajomym wolontariuszkom.
Na FB piszę podziękowanie za zaoferowanie tymczasu p. Krystynie K. z Rudy Śląskiej wierząc, że jeżeli ktoś "wie o kogo chodzi" to się do mnie odezwie - i tak też się dzieje, odzywają się osoby z ostrzeżeniem, że "nie dawać kotów", jeżeli to jest "ta" pani Krystyna.
Siedziałam i ryczałam jak bóbr, ze stresu, wkurzenia i bógwijeszczezczego.
Co by było gdyby mnie nie tknęło ??? Może na miejscu by się okazało, że trzeba je zabierać, ale gdyby nic nie wzbudziło podejrzeń ?
Mniej więcej w tym czasie, co pisałam info do wolontariuszek dostaję pw z ofertą tymczasu w Gliwicach dla całej trójki

Dwa z tych kotów nadal są na moim utrzymaniu (i nie tylko one), a trzeci we wtorek był zawieziony do domu stałego.
Oba maluchy zostały adoptowane wcześniej, ale ......
21 sierpnia 2015, jestem na wakacjach, internet w telefonie "ledwo zipie", wchodzę na fb i pierwszym wątkiem, który widzę jest wątek "Częstochowskich kotów", a w nim wpis p. Krystyny K.
Piszę do "Częstochowskich" czy wiedzą komu powierzyły kota - wiedzą, ale ..... wpisują mi argumenty przemawiające "za".
Ok, nie wtrącam się, nie będę robiła rabanu, nie znam dziewczyn "po drugiej stronie", mam tylko nadzieję, że są dorosłe i wiedzą, co robią.
* Edycja :
Powyższy informacja dotyczy kotki Łatki, która to wg zaleceń (ponoć) ma mieć spokój.
Tak jak pisałam powyżej - nie osądzam pomagających, że oddały kotkę do p. KK, bo tonący brzytwy się chwyta, ale po co p. Krystyna bierze następne ??? bo takie info, które dostałam na pw, też się samo nie stworzyło :
tak,sama się odzywa na ogłoszenia kt.wstawiamy.....teraz np będzie do Niej jechało 10 maluchów.....z łapanki takiej pani Eli..ale One już to wszystko między soba załatwiają.... wiem co Pani ma na mysli...wiem..... Emotikon frown
W sumie nie wiemy ile tak naprawdę kotów trafia do tego domu, a jeżeli adopcje idą w ogromne ilości i to adopcje zrobione przez p. Krystynę, to kiedy ma na to wszystko czas ?
Czas, żeby zająć się zwierzakami, sprzątać, karmić, głaskać, socjalizować, jeździć do weta, ogłaszać, przyjmować oglądających i jeszcze "siedzieć" na fb i pewnie na innych portalach ? Ile kotów mogło tam trafić z prywatnych ogłoszeń od ludzi niczego nieświadomych ?
Czy ktoś widział ogłoszenia adopcyjne, które robi p. Krystyna, no bo przecież adoptujący nie biorą się z nieba ? Ja, pomimo ogłoszeń, od 2 miesięcy nie mam ani jednego telefonu w sprawie niektórych kotów, moje koleżanki też nie. Nawet "idioci" nie dzwonią, co było nagminne jeszcze ze 2 lata temu. Więc skąd tyle adopcji u p. Krystyny ? Jak są weryfikowane domy ?
A co się dzieje z ludźmi, którzy jej koty zawieźli ? czyżby tylko nieliczne jednostki interesowały się tym, co się dzieje ze zwierzakiem zostawionym ? Aż trudno mi uwierzyć, że wolontariuszki zawożą koty i "po problemie", a jeżeli kotów, które samodzielnie wyadoptowała p. Krystyna było aż tyle, to skądś się musiały tam wziąć. Skąd ?
Pytań nasuwa się masę. I to pytań na które nie ma sensownej odpowiedzi.
Poniżej temat niezwiązany z kotami, ale może kogoś zainteresuje to, że p. Krystyna sama siebie reklamuje jako dt dla psów
Okazało się też, że we "wspólnych znajomych" na fb mamy jedną dziewczynę, ja ją znam również poza fb, więc zapytałam p. Krystynę, czy znają się naprawdę, czy tylko poprzez fb -okazało się, że tylko przez fb - (ja : z imienia i z nazwiska zrobiłam inicjały )
M.Ł. pomagala mi przy bardzo chorej suni jamnika Perełce. Znam ja tylko z fb.
ęby zobaczyc moj DT proszę wejść na Fundacje Jamniki Niczyje - Debra, Perełka, Sylwek, Bajan, Frelka.....
Ponieważ mam jamnika, który w marcu miał operację kręgosłupa (wypadnięcie dysku i paraliż), to wspomniałam, że właśnie M.Ł. też ma jamniora z takimi samymi problemami co mój. Takie informacje dostałam od p. Krystyny :
Jamniki to moje tymczasy przez ostatnie 2 lata. Jeżeli chodzi o kręgosłusp to prosze o blizsze dane . Podam je mojemu vetowi ktory jest znanym chirurgiem dla zwierzat małych a moze pomoze. Wrazie czego to podam adres meilowy, ale musicie sie uzbroić w cierpliwość bo on jej nie ma dla internetu. No chyba ze go pogonię przez żonę. Prosze sie kierować na RudęŚlaską zjazd z A-4 na Wirek a potem poprowadzę
Pani Ewo prosze wziąść z sobą wypis z lecznicy z leczeniem jamnika. W ogóle historie choroby. W poniedziałek pokaże to mojemu vetowi.