OKI pisze:Adelka znowu zwiedza łazienkę

Jak weszłam, urzędowała na umywalce, a na mój widok wskoczyła do wanny. Błąd, błąd, błąd

Bardzo delikatnie, ale została wygłaskana. Choć żal zwierzaka, bo widać, że się panicznie boi człowieka

Musi się dopiero przekonać, że to nic strasznego, że nie boli i krzywdy nie robi

Niekoniecznie musiala być bita, w inny sposób możę sobie źle kojarzyć człowieka i tak reagować. Moje dwie tymczaski mam od 1 grudnia - i już następnego dnia sama musiałam im robić zastrzyki podskórne i dawać 3 razy dziennie kilka lekow do pysia. Przerażone małe koty mopem

wyciągałm spod wanny płacząc i mając dość i jednocześnie wiedząc, ze nie mam wyjścia jeśli chcę żeby były zdrowe. W efekcie Nuteczka, najmłodsza w stadzie, najmniejsza, zawsze się gubiła, nie mogła nadążyć za matką, dopiero 2 tygodnie temu przyszła do mnie żeby ją pogłaskać. Wcześniej zakumplowała się z kotami, a jakże, natomiast mnie unikała jak ognia (oczywiściewtedy gdy na nia patrzyłam, bo np. w nocy spała w moim łózku, ale jak tylko się przebudziłam i poruszyłam zwiewała ile sił w łapach). Teraz zresztą też nie jest zawsze tak, ze spokojnie mogę podejść. Zwłaszcza jak ją zaskoczę to ucieka, albo głaskana mocno, mocno się kuli. A ile się nagadałam, ze jest już bezpieczna i że już nic jej z mojej strony nie sprawi bólu. Myślę, ze bol zastrzyków to jedno, ale ten cały koszmar z przemocą względem kota, gdy biedulka wciśnięta w najdalszy kąt wanny, mała kuleczka i tak była wymieciona dosłownie przy pomocy wszelkich obrzydliwych łazienkowych przyrządów. Potworny, gigantyczny koszmar, jeszcze do dziś.
Zapytam panią D. od kiedy ma Adelkę - być moze jest jakaś część jej życia, o ktorej nic nie wiemy, ale dopiero jak... włąćzy telefon

kilka razy dzisiaj chciałam do niej zadzwonić, zeby przekazać dobre wieści o nowych domkach dla dwóch kocurków, ale cóż....