
W takich chwilach kocham naszych wetów - do Bielska dojechaliśmy o 1:30, wet dojechał 2 minuty później. Udało się mu założyć wenflon mimo bardzo niskiego ciśnienia krwi, Jarek zawiózł pobraną krew do laboratorium przy oddziale intensywnej terapii w szpitalu - wyniki mieliśmy już o 2:30. W tym czasie zdążyła wykapać calutka kroplówka, a Lotek zaczął być bardziej kontaktowy, umył się nawet i zjadł kilka kawałeczków karmy. Wyniki wskazują na silne odwodnienie, lekki stan zapalny. Poza tym niski hematokryt i podwyższona hemoglobina, ale wyniki z aparatu w tym względzie nie są do końca miarodajne, ze względu na to, że krew była bardzo zagęszczona. Dlatego dzisiaj będziemy mieć też wynik z rozmazu ręcznego. Nerki na szczęście sprawne - mocznik, kreatynina w normie.
Do domu dotarliśmy przed drugą, były dwa sioo - tuż przed drugą i zaraz po trzeciej. Kicio musi być wszędzie noszony, bo nie jest w stanie ustać na łapkach, bo rozjeżdża się jak po narkozie. Wygląda to na zaniki mięśniowe. Tym niemniej dzisiaj rano sam wszedł do wysokiej budki na drapaku - wczoraj to było niemożliwe. No i - mamy dwa pięknie zjedzone posiłki (jeden w nocy, a drugi rano), , podany Calopet, siemię lniane wypite z własnej woli (co mnie bardzo cieszy).
Leży sobie teraz w budce, przytulony do ciepłej butelki. W domu niestety mamy temperaturę jak w psiarni


Z Lotkiem na kolejną kroplówkę podjedziemy po południu, do tego czasu będziemy widzieć w którym kierunku sprawy idą.
Luelka, jak się udała rozmowa adopcyjna Szansy?

Pooglądałam pierwszą stronę - licznik przeraża
