Dzisiejszy dzień wyglądał, jak zwykle. A na pewno był bardziej zwykły niż wczorajszy, bo wczoraj Agn ciągle gdzieś znikała. Nie było jej prawie do wieczora. I w ogóle nie zajmowała się kotami. Dopiero zrzucenie rano telewizora wywołało jej zainteresowanie, ale na krótko. Ciągle Ziuta i Ziuta.
A Ziuta - jak zwykle przykuta do tego swojego fotela. Ani się do niej przytulić, ani poocierać o jej boczki. Nawet `uszko-uszko` nie chciała zrobić.
Tak ciężko oddychała. Siedziałem, więc na stoliku obok niej, patrzyłem i czekałem, kiedy wreszcie się mną zainteresuje. Nawet nie uciekłem, kiedy Agn wyciągnęła potwora, czyli odkurzacz. Kiedy zaczęła sprzątać wiedziałem, że ktoś nas odwiedzi.
Potem Ziutce coś się stało i zjechała z fotela, Agn nie mogła jej na ten fotel wsadzić z powrotem, bo Ziutka bardzo płakała. Kiedy się uspokoiła, mogłem do niej podejść. Wreszcie dała się namówić na wymemlanie moich uszu.
A Agn płakała.
I wreszcie przyszedł Gość. Był miły, podrapał za uchem tych, którzy chcieli, ale i on najwyraźniej przyszedł do Ziuty. A Ziuta to się nawet ucieszyła, usiłowała machać ogonem, gdy Gość do niej mówił. Dostała zastrzyk i wreszcie oddech jej się uspokoił. Nie płakała już, gdy Gość oglądał jej spuchniętą łapę i kiwał smutno głową nad tym, co zobaczył.
Agn trzymała głowę Ziutki na swoich kolanach i wtedy Gość podał Ziutce drugi zastrzyk. Zrobiło się tak cicho...
Kiedy Gość już poszedł, Agn zawinęła Ziutkę w nowe prześcieradło. Nie rozumiem po co tak ciasno zwinęła, będzie jej niewygodnie... Do tego obroży nie założyła na szyję, tylko wsunęła w ten zawój.
Zabrali to zawiniątko i znowu zniknęli do wieczora.
I nie ma Ziuty. A może wróci?
Przepraszam za tę infantylizację. Ale tak musiał wyglądać ten dzień z perspektywy Didoo, który znowu siedzi na stoliku i patrzy na pusty fotel...
Dziękuję Wam, za to, że byliście z nami. Za ciepłe słowa zrozumienia.