Stomachari pisze:Trzeba pamiętać, że bycie asertywnym, czyli kimś uprzejmie odmawiającym, nie przez wszystkich ludzi jest widziane pozytywnie. Bo liczy się sama odmowa i to ludzie zapamiętują.
Nieraz się przekonałam, że dyplomatyczniej jest w niektórych (podkreślam: niektórych!) sytuacjach przytaknąć, uśmiechnąć się i podziękować, nawet jeśli kilka kroków dalej zacznę się stukać w czoło.
A budzenie w innych sympatii, szczególnie w przypadku pracy stawiającej człowieka w opozycji do pozostałych, bywa pomocne.
Nie, absolutnie nie twierdzę, że nie należy być asertywnym. Asertywność jest potrzebna. Ale głównie po to, aby sam asertywny czuł się dobrze. Bo asertywność nie zapewnia przychylności innych. O tym uprzedzi każdy rozsądny psycholog.
No właśnie jak piszesz- w niektórych.Tymczasem w przypadku Damiana - właśnie ta grzeczność - uprzejmość - dziękowanie- nie umiejętność zakończenia często niewygodnej rozmowy- powoduje że ludzie - wykorzystują ten aspekt.Bardzo dobrze ujęła to - Myszorek.
Tutaj nie mamy do czynienia z pracą- czyli miejscem gdzie musimy być grzeczni- ugodowi- bo nam płacą.Ale z wolontariatem- który nie przynosi żadnych zysków a jedynie straty i utratę zdrowia i czasu.Dlatego tutaj - uginanie się uważam za niepotrzebne.Ludzie to wykorzystują.Chcą jeśli widzą taką nadzieję - aby ktoś rozwiązał ich koci problem - który trwa często od lat.O ile jeszcze o to proszą - jest ok ale jeśli każą- to już zaczyna przerastać.
Nie wiem czy czytelnie wyraziłam myśli.