Gratulacje, Kiniu

To cytat prywatnej wiadomości, ale mam nadzieję, że się Ola nie obrazi

trochę rozszerzyłam niusy.
Pierwszego dnia ściągnął firankę, zrzucił pranie i na to wszystko zrzucił wszystkie kwiatki z parapetu, ale zdążyłam posprzątać

Drugiego dnia otworzył sobie balkon i WSZYSTKO było w wilgotnych śladach łap, ale zdążyłam posprzątać

Dziś zrzucił wszystkie kwiatki z parapetu na moje łóżko, mogłabym spać w ziemi zapachu. Połamał część doniczek, jutro na szybko przesadzę do nowych, jeszcze nikt nic nie widział, zdążyłam posprzątać.
Ogólnie to wszystko nie problem, bo nadążam ze sprzątaniem nim ktokolwiek z rodziny zobaczy.
Ale wydrapuje coraz większą dziurę w tynku przy drzwiach i to akurat jest poważny problem :/ zamknąć go nie ma jak, bo sobie otwiera drzwi. Dziś też skakał na balkon, ale zamknęłam na kluczyk, mam obdrapaną całą klamkę (to też problem, ale jeszcze nikt nie widział). On strasznie albo tęskni, albo chce wyjść w ciągu dnia.
Przedpokój i tak będziemy remontować za jakiś czas, się to naprawi, chociaż Mama burczy, ale dziś poszło trochę tynku i przy drzwiach balkonowych...
I jeszcze moja wina, postawiłam miskę z wodą na klepce, się wypaczyła. Ale to moja wina

Ogólnie mało niszczy, wbrew pozorom. Nic tak po złości, to widać - nie gryzie butów czy nie zrzuca rzeczy ze stołu, nie rozgryzł wora z karmą, a tego się trochę bałam. Tylko bardzo chce wyjść na powietrze, możliwe, że u mnie mu za ciepło

Poza tym wyczesałam go i się pięknie błyszczy, jest śliczny! Jeszcze drugie tyle go powinnam wyczesać. Przemyłam go też śniegiem. Jest bardzo posłuszny, dziś przyznaję, że trochę po przyczepieniu adresatki zaryzykowałam i puściłam go wolno na takim ogrodzonym terenie niedaleko mnie. Jak on pięknie się bawi! Skacze dookoła mnie, podskakuje na śniegu, nurkuje, turla się... strasznie radosny psiak. I ślicznie się cieszy jak wracam do domu.
Nie było problemu, żeby go zawołać i z powrotem założyć smyczkę, biegał cały czas dookoła mnie taki szczęśliwy. Ogólnie boi się oddalać od człowieka.
Poza tym bez problemu wytrzymuje nawet i 9 godzin bez spaceru, jestem w szoku. Bardzo ładnie chodzi na smyczy i mega szybko się przywiązał (to akurat problem) - nawet jak jestem w łazience, to czeka pod drzwiami i popiskuje.
Wystarczy, że wyjdę do innego pokoju, to za mną idzie. Jak nie może wejść, to piszczy i płacze i burczy. Chyba z tej tęsknoty tak drapie też te drzwi

EDIT: Kastracji na prośbę Oli nie załatwiam, w hotelu nam to zrobią za 150 pln
