O wszystkim co do tej pory pisałam,o nowym rudym w kuchni,prosze zapomnieć.
Teraz mam nowego tymczasa i napisze Wam o nim:
W kuchni siedzi sobie bardzo głodny kot,z wielkim apetytem,rano miski były zupełnie puste.
Nasypałam na chybcika Taste(wydała mi sie zbyt zwykła)bo kocio usiadł przy miskach i namolnie się na mnie patrzył.Nie zdażyłam namoczyć,podobnie jak "poprzedniemu"rudemu,bo zaczął od razu jeść.
Ok.spoko,nie przeszkadzam.
Zjadł całą miskę.
Bez popijania.
Potem przeszedł blizej.
Tego kota,o imieniu Orson nie mozna "napadać z łapskami".Nie lezie sie do niego bo się ma na to ochote.Na Orsona trzeba poczekać.
A jak podejdzie,trzeba użyć-gestu-klucza-dać rekę do powachania pytając czy można pogłaskać.Jak do tej pory,za każdym razem wyraża zgode-robiąc "łepek" tzn.opuszcza ociupinkę łepek i jakby nadstawiał czubek głowy.
Można głaskać!
Bez szaleństwa,po łepku i szyjce.
Bo -gestu-klucza-do dotykania pozostałej cześci tułowiam nam jeszcze brakuje.
Orson,w odróżnieniu od rudziszona,chciałby mruczeć,niestety dławi go ból gardła.
Za jakis czas usłysze mruczenie,poczekam.
Orson nie ma nic przeciwko innym kotom.
Max(

)wpadł mi nie chcąco jak burza do kuchni.
Rudziszon pewnie by zjadł.Orson go zlekceważył.
Z rudziszonem nie zostawiałam ani na moment Pawła samego,teraz kiedy jest w kuchni Orson Paweł tam wysiaduje bo lubi.
Tylko mimo wszystko mam oko na niego,bo Paweł nie używa -gestów-kluczy-a ja nie chciałabym wrócic do relacji rudziszon-ja.
Podoba mi sie Orson-ja.