a co do policji to hmm oczywiścia bardzo szanuję ich ciężką pracę ale też miałam podobne przeżycia w czasach studiów - w autobusie z dwrorca pkp do hotelu w Toruniu ktoś mi zwędził z torby komórkę. Wściekłam się bo lubiłam ten telefon i postanowiłam nie popuścić. Jakbym sama tego nie przeżyła tobym nie uwierzyła - takie rzeczy to tylko w Polsce. Cały dzień spędziłam na szwendaniu się po komisariatach bo nie potrafiłam powiedzieć dokładnie w którym miejscu mi tą komórkę skradziono. Jakoś do nikogo nie przemawiał fakt że gdybym widziała jak mi ten telefon wyciągają z torby tobym przecież nie dała sobie ukraść. I tak odsyłano mnie do dalszych komisariatów bo tam ścisła rejonizacja zdarzeń bandyckich a że niemożliwe było ustalenie który komisariat winien się tym zająć to nie chciał żaden. W końcu wieczorem w jakiejś dziurze totalnej (bardzo stare, zaniedbane wnętrze a do pisania tylko maszyny o kompach nikt tam nie słyszał) przyjęto moje zgłoszenie - pan walący w tą maszynę co chwila zadawał mi podchwytliwe pytania zeby się upewnić czy aby na pewno ten telefon był mój

Na koniecx wykręcił papier z maszyny i kazał mi podpisać. Najpierw sobie spokojnie wszystko przeczytałam i - pora była późna ja byłam wykończona hamulce mi się rozluźniły i dobre wychowanie poszło precz - zaczęłam się śmiać tak że łzy mi leciały. Policjant się obraził co mnie tak śmieszy to mu zaczęłam pokazywać te wszystki byki jakie zrobił pisząc - bo też to nie było jakieś tam banalne inne ż, ó czy ch - to były błędy rodem z Włatców Much

Chyba się na mnie zdenerwował bo spytał czy podpisuję czy nie - w podtekście albo idź do diabła - więc podpisałam bo w sumie jak się ktoś przebije przez ten tekst to ogólny sens pojąć powinien... Po miesiącu czy dwóch dostałam pismo z policji że postepowanie umorzono. Ale co się przeżyje w kontakcie z władzą to pozostaje na długo w pamięci
