Udało nam się dzisiaj złapać trzy kociaki, drobne (podobno mają sporo więcej, niż wyglądają - urodziły się najpóźniej w maju) ale nie zabiedzone, radosne, z lekkim katarem. Dodatkowo złapałyśmy jeża, który wpierniczył całą karmę i mu się drzwi niefartem zamknęły:))
Matka wraz z jeszcze jednym maleństwem, które chodzi za nią krok w krok stanowczo odmawiają złapania się, mimo że już praktycznie siedzą w klatce. Jutro kolejna próba tylko niestety sposób 'na głodnego' ma kiepskie szanse jako że tutaj jest sporo stołówek.
Kociaki w chwili obecnej znajdują się na terenie szkoły, ale nie mogą długo tam zostać. W SUPER KRYZYSOWEJ sytuacji mogę je ew. wziąć do siebie na bardzo krótko, dlaczego tak - już wyjaśniałam. Maluszki są na razie przerażone, średnio dzikie - podchodzą blisko ale się płoszą. Złapałyśmy je ponieważ znajdują się przy ruchliwych torach i nie chciałyśmy, żeby zostały tam same na czas sterylizacji matki ale serce boli żeby je tam wypuszczać. One już raz wymknęły się śmierci spod kosy - wszystkie wpadły do studzienki kanalizacyjnej. Jakiś kącik byłby mile widziany.