Jesteśmy już z Maksiem po wizycie w lecznicy. I dzisiaj bardziej optymistyczne wieści
Maksiu odrobił te swoje 10 dkg, które schudł ostatnio, waży znowu 4,10. Zresztą widać po Maksiu, że lepiej się czuje, bo ma lepszy apetyt. Węzły nie zmniejszyły się jeszcze, ale i nie powiększają się. Nie omieszkałam dzisiaj powiedzieć wetce, że nie wierzę w żadnego chłoniaka, że poczytałam dużo na temat powiększonych węzłów chłonnych i mogą być objawem wielu różnych infekcji (dzięki Wam wszystkim za rady i sugestie

). Na co wetka powiedziała coś takiego, że ma nadzieję, że poradzimy sobie z chorobą Maksia, ale przy takich objawach zawsze podejrzewa się chłoniaka.
Zostało przedłużone podawanie antybiotyku, następna wizyta za tydzień.
Szkoda, że weci "rzucają" tak na wstępie jednostką chorobową, a nie biorą pod uwagę odczuć właściciela, który kocha swoje zwierzątko i jest ono dla niego wszystkim. Tylko ci którzy kochają swoje footerka potrafią to zrozumieć, co przeżyłam ostatnio. Kiedy wracałam w środę od drugiego weta, ryczałam całą drogę, a Maksiowi powtarzałam w kółko, że nie ma żadnego chłoniaka, że ja mu to obiecuję, a oni oboje się mylą.....
Nie jest jeszcze owo podejrzenie definitywnie wykluczone, ale ja wiem, że wiara czyni cuda i ciągle będę to powtarzać.....
Tak więc nie damy Maksiulka żadnej chorobie i prosimy o nieustające kciuki forumowe, bo one też działają cuda
