Dziękujemy wszystkim za kciuki - pomogły.
Bartek opuścił dziś Otwock i jest teraz warszawiakiem. Mieszka u miłej pani i jej dorosłego syna. Pani miała już lata doświadczeń z psami i kotami, niedawno straciła ukochaną kilkunastoletnią suczkę.
Bartek najpierw nie chciał przyjść do mnie (podobno cały dzień był dziwnie poddenerwowany

). Po kilku minutach udało mi się zamknąć go w transporterze. W samochodzie zaczął już po paru minutach do mnie gadać. W nowym domu na parę minut schował się za kanapę, ale zwabiony świeżą kurzą piersią - wyszedł i się rozkręcił szybko. Pogadał, dawał się głaskać mnie i nowej pani, nawet poocierał się jej o nogi i poprzytulał do ręki (pachnącej kurczakiem

).
Myślę, że będzie im wszystkim dobrze.
Zwierzaki po zmarłej starszej pani są bardzo przywiązane do ludzi, bardzo miłe. Ogromnie się cieszę, że dwójce się udało znaleźć swoje nowe miejsce w życiu.