No to wczoraj na prośbę puchatkowa znalazłam się w Zielonej Górze... i przywiozłam takie kolejne tymczasowe cudeńko:
cudo jest dwuletnią niesterylizowaną koteczką, na moje oko zaglodzoną - bo apetyt jej dopisuje jak żadnemu z moich kotów. Miała bogate zycie zewnetrzne, które już zostalo potraktowane odpowiednim specyfikiem, coby niechcianych "przyjaciół" się pozbyć... Kicia chudziutka, na skórze poza dodatkowymi gośćmi kupa brudu, jakaś ziemia za pazurami, kołtuny na brzuchu ale kicia strasznie towarzyska i jak tylko coś się przy niej robi włącza baaardzo głośny traktorek. Jako że siedzi w łazience zafundowała mi bezsenną noc, bo bardzo by chciała wyjść, a płuca ma a i owszem silne...
