Wcześniej napisałam, że bezoczka Iskierka znalazła domek.
A teraz muszę opisać co się dziś działo; może dzięki temu nie wybuchnę.
Iskierka ostatnich 10 dni spędziła w lecznicy, gdyż po wybuchu zarazy u mnie, ona właśnie była w najcięższym stanie.
Dodam, że Iskierkę wzięłam na tymczas na prośbę wolontariuszki z Psiego Anioła.
Wczoraj zadzwoniłam i powiedziałam o domku. Dowiedziałam się, że kotka dziś musi opuścić lecznicę, a ja podtrzymałam chęć opieki nad nią.
Dziś późnym popołudniem zaś dowiedziałam się, że koteczkę wczoraj ktoś zabrał z lecznicy i zawiózł do schroniska w Falenicy.
Oczywiście byłam wściekła, bo teraz zamiast jechać do Elwetu na Niepodległości musiałam wsadzić tyłek do samochodu i przejechać 40 km, a naprawdę nie mam na to ani sił ani czasu.
No, trudno, jedziemy, szybciutko.
Zabrałam ze sobą kontenerek, pled polarowy i ciepły duży koc.
W dobiciu się do schroniska pomogła mi p. Agnieszka z Anioła, zdalnie z Warszawy. OK.
Wyszła kobieta i powiedziała, że nie mogę wejść, ponieważ tam nie ma warunków do przepakowania kotki z jednego do drugiego kontenera, (OK) a poza tym kotka jest z psami.
Chciałam dać jej koc, aby dokładnie koteczkę opatuliła, bo ta malutka koteczka jest po ciężkim zapaleniu płuc, i wieczór i zimno i wilgoć.
Nie wzięła mówiąc, że sobie poradzi. OK.
I potem się zaczął prawdziwy horror.
Kobieta przyniosła kotkę w kontenerze, gołą.
W kontenerku była tylko mała mokra szmatka.
W samochodzie usłyszałam, że kotka ciężko oddycha, kicha, cała drży.
Poprosiłam TŻ, aby już szybko ruszał z powrotem do domu.
Po paru minutach telefon - proszę wrócić po papiery i leki.
Trudno, wracamy.
Kobieta wręczyła nam papier (wypis, bo badań nie dołączono) i antybiotyk, bo trzeba podawać.
Trzeba też podawać probiotyk i scanomune. Świetnie, tylko, że nie mam w domu zapasów.
Teraz to już byłam wściekła nie na żarty.
W drodze zapada męska decyzja - jedziemy prosto do weta, ta kocina jest po prostu nadal chora.
Wizyta: kotka ma temperaturę poniżej 38 st. (wyziębiona), szmery w oskrzelach, cieknący katar i ropną wydzielinę z jedynego oczka.
Podsumowanie
Jakiś DEBIL zadecydował, żeby niedoleczoną kotkę zabrać z lecznicy,
przewieźć taki szmat drogi do schroniska,
umieścić w małym kontenerku na kawałku szmatki na całą dobę,
kontenerek zostawić w pomieszczeniu z psami w niedogrzanym pomieszczeniu
i chyba nie karmić (kotka w drodze gryzła moje palce, a w domu rzuciła się na suchą karmę, której wcześniej w ogóle nie chciała jeść a zaraz potem na podaną saszetkę)
Kotkę, która ledwo się wykaraskała z ciężkiego zapalenia płuc.
Kotkę, która miała dziś trafić do naszego mieszkania.
Nie rozumiem, dlaczego ten DEBIL (i kto to do cholery jest?) chciał zabić kociaka
Czy ja kiedykolwiek zrozumiem, dlaczego niektórzy ludzie mają wodę zamiast mózgu?