Rano zawiozłam koteczkę do sterylizacji, będzie do odebrania w czwartek. Pewnie będę się uśmiechać do kogoś z Woli, Jelonek o transport Ochotki (tak ja ochrzciłam). Kicia w nocy siedziała w transporterku w mojej łazience, była bardzo grzeczna choć oczywiście przestraszona. Rano dała sobie posprzątać i wymienić ręczniki, nawet nie zwiała z klatki ani nie przyatakowała mnie. U weta tez była grzeczna.
Kociak jest dziki, ale złapałam go i obejrzała bez problemu, trochę mnie obsyczał i pomiauczał, ale bez tragedii. Jest już dość duży, bury z białą strzałka na nosku.

W nocy biegał po łazience, rozprzestrzenił suchy pokarm po całej podłodze i wykapał sie w misce z wodą. Dziś wieczorem zabiorę go na przegląd do wetki.
Panie karmicielki faktyczne stawiły sie dużą i bardzo rozgadana grupą. Panu z wiaderkiem najchętniej umieściłabym ww. wiaderko wraz z zawartością na głowie aby ochłodzić jego ogrodnicze zapędy.
Kotów jest sporo i często rodzą a kociaki giną pod samochodami, które non stop jeżdżą przez ta uliczkę, więc to nie była ostatnia łapanka.