theta pisze:
Ruszyć na stałe, czy też rozruszać, żeby poznawała inne rejony mieszkania?
Bo jak rozruszać to:
1) zamknąć Klakiera, tak, żeby Wiewióra miała swobodę w zwiedzaniu.
2) "wyprowadzić kota na sznurku" czyli rozbawiamy kota sznurkiem i ciągniemy sznurek po podłodze a kot na niego poluje (i wychodzi z pokoju)
3) z uporem maniaka wszystkie piłki wyrzucać za drzwi
I jedno, i drugie. Obawiam się jednak, że żaden z tych trzech sposobów nie działa, bo:
ad.1. owszem, próbowaliśmy. Klakier się drze, bo chce wyjść, a Wiewióra ani myśli wyjść. I tak możemy czekać do sądnego dnia... Sprawdzone.
ad.2. nie da się, bo ponieważ Wiewiór sznurków nie uznaje. Wyłącznie myszy...
ad.3. patrz ad.2.
Od ponad dwóch tygodni mamy non stop otwarte wszystkie drzwi, co uważam za ogromny sukces. Zamykamy je tylko na karmienie, żeby Klakier nie wyżerał Wiewiórze. To, że drzwi są otwarte na całego wykorzystuje pigwin. Wlatuje on mianowicie, wpada do kuwety, zostawia to i owo i wiuuuuu............... z powrotem

Jak mu się jednak na bliższe zapoznawanie zbiera, to dostaje od Wiewiórzastej opiernicz. A że dama słownictwo ma niewybredne, to Klakier zwiewa, gdzie pieprz rośnie. Jak się ją wynosi na mieszkanie, to siedzi skulona w kąciku. I tak źle, i tak niedobrze...
Theta, dzięki za rady. Tak myślę, że jednak będziemy futrzaka przyzwyczajać do sznurka. Może się rozpędzi?
