Chciałam Was uratować, ale wołają Was anioły...

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Pon paź 15, 2007 9:38

:cry: [']
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43985
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 15, 2007 11:48

Bardzo mi przykro :cry: :cry: :cry:

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Pon paź 15, 2007 13:10

Czegoś takiego w życiu nie przeżyłam... jeszcze w piątek biegała z innymi, bawiła się myszką i łosiem, skakała na klatkę świnek dopraszając się o głaskanie.

W sobotę rano przywitał mnie słaniający się kot. Jeszcze wąchała jedzenie, próbowała brać do buzi ale nie jadła. Pomyślałam że to ciało obce - żwirek, kawałek myszki... pobiegłam do weta, mała była blada i żółkła w oczach. Nie udalo się pobrać krwi, za niskie ciśnienie. Dostała antybiotyk, leki osłonowe na wątrobę, kroplówki, witaminy, myślałam że będzie lepiej...

A wczoraj w rozpaczy jeździłam po Warszawie szukając dobrego weta i lecznicy, w której zrobią transfuzję, bo to byla dla niej jedyna już szansa. I DOPIERO w lecznicy zaczął się pojawiać płyn w jamie brzusznej. Potem - za 2 godziny - płyn w płucach. Ona UTONĘŁA na moich oczach. Furosemid nic nie zdziałał, aminophyllinum też. Krzyczałam do weta, że moja Doris nie oddycha, on rozpaczliwie próbował ją reanimować, ale jej już nie było...

Byliśmy 3 godziny w tej lecznicy.
Pobrany po próbie reanimacji płyn był już krwisto-brunatny, nie pozostawiający złudzeń.

Jutro będzie 100% pewności, przyjdą wyniki testów.

Czy mam podać reszcie kotów scanomune albo interferon, co mam robić? Niech mi ktoś powie że one nie umrą...
Obrazek
Obrazek

neris

 
Posty: 1762
Od: Czw lis 16, 2006 10:58
Lokalizacja: Pomiechówek k. Warszawy

Post » Pon paź 15, 2007 13:14

Dziękuję Tajdzi za telefoniczne wsparcie i pomoc w poszukiwaniach lecznicy.

Chcę też podziękować Dorocie której niestety nie znam a która przybiegła ze swoim kotem który miał oddać krew ratując Doris... nie spotkałyśmy się ale dziękuję Ci że pomimo tego że Twoja własna kicia była ciężko chora przybiegłaś z pomocą.
Obrazek
Obrazek

neris

 
Posty: 1762
Od: Czw lis 16, 2006 10:58
Lokalizacja: Pomiechówek k. Warszawy

Post » Pon paź 15, 2007 14:08

Neris przeżyłam dokładnie to samo z Hektorkiem. To była kwestia paru godzin. Powiem Ci szczerze, że FIP nie przyszedł do głowy ani mi ani wetowi. Płyn w jamie brzusznej zbiera się też z innych powodów. Np. silne zatrucie. U dorosłych kotów to tak szybko nie przebiega, jeżeli to FIP, nie wiem jak jest z maluchami ale wydaje mi się, że też nie. Bardziej tu mi wmawiano pp ale w to ja wogóle nie wierzyłąm, bo kociak ani nie wymiotował, ani nie miał biegunki. Jeżeli to jednak był FIP to kociak mógł go mieć chyba jedynie od matki. Ostatnio się dowiedziałam, że koty Fip-em nie zarażają się bezpośrednio jeden od drugiego, tylko albo go mają i on się rozwinie, albo nie. Bardziej chodzi tu o więzy rodzinne i np. może mieć FIP-a całe rodzeństwo po rodzicach. Z tym, że wcale nie jest powiedziane, że zachorują. Nie martwiłambym sie o inne koty, chyba, że któreś jest słabe z innego powodu. Nie wiem jak to jest z podawanie leków na odporność, bo gdzieś wyczytałam, że przy FIP-ie się obniża odporność, żeby się nie mutował, ale to nie pewne źródło.

Barbara Horz

 
Posty: 6763
Od: Wto sty 02, 2007 12:39
Lokalizacja: MiauKot

Post » Pon paź 15, 2007 14:10

I jeszcze jedno, czy nie stosowałaś u kici jakis środków na pchły?

Barbara Horz

 
Posty: 6763
Od: Wto sty 02, 2007 12:39
Lokalizacja: MiauKot

Post » Pon paź 15, 2007 14:20

Nie miały pcheł.

Mam sms od Lunki - pani jest nią zachwycona, kicia biega, skacze, szaleje. Czyli mam nadzieję że z nia wszystko ok.

Te koty nie są w żaden sposób między sobą spokrewnione.
Pozostala trójka je, bawi się, mruczy do mnie.

Kiedy wiozłam wczoraj Doris, leżała mrucząc... to mruczenie rozdzierało mi serce. Wiedziałam że jest bardzo źle, ale miałam nadzieję że to nie FIP, że to zatrucie i będzie dobrze, na pewno będzie dobrze...

Mój sąsiad mi dzisiaj powiedział jak ryczałam kopiąc jej grób że "to TYLKO KOT".

TYLKO mój kochany puchaty ogonek, TYLKO najpiękniejsze złote oczy, TYLKO najcudniejsza obrażalska laleczka... moja Doris.
Obrazek
Obrazek

neris

 
Posty: 1762
Od: Czw lis 16, 2006 10:58
Lokalizacja: Pomiechówek k. Warszawy

Post » Pon paź 15, 2007 15:11

Rozumię Cię bardzo, bo sama niedawno pochowałam moją ukochaną, najlepszą i jedyną Sisi. Miała 12 lat i do dziś ryczę jak tylko sobie o niej pomyślę. Pytałam o pchły, bo ja chyba Hektorka załatwiłam odpchlaniem ale to tylko takie moje obciążające moje sumienie przypuszczenia. tak naprawdę nie wiem co mu było. Objawy takie same jak u Twojej kici. To dobrze, że pozostałe to nie rodzeństwo, bądź dobrej myśli. Nie powinny zachorować nawet jeśli to FIP.

Barbara Horz

 
Posty: 6763
Od: Wto sty 02, 2007 12:39
Lokalizacja: MiauKot

Post » Pon paź 15, 2007 19:56

Moja jamniczka wyje od wczoraj, co ja mam z nią zrobić, jak wrociłam to drapała w drzwi i poleciala do transporterka szukać swojej córeczki... drapała i piszczała, musiałam transporterek zamknąć w pomieszczeniu gospodarczym.

Wyje i piszczy, płacze... to była jej córeczka...



Obrazek

Obrazek
Obrazek
Obrazek

neris

 
Posty: 1762
Od: Czw lis 16, 2006 10:58
Lokalizacja: Pomiechówek k. Warszawy

Post » Pon paź 15, 2007 20:02

nie umiem usunąć postu
Ostatnio edytowano Pon paź 15, 2007 20:28 przez neris, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek
Obrazek

neris

 
Posty: 1762
Od: Czw lis 16, 2006 10:58
Lokalizacja: Pomiechówek k. Warszawy

Post » Pon paź 15, 2007 20:15

Bardzo mi przykro
[']

Batka

 
Posty: 8464
Od: Pt paź 24, 2003 11:38
Lokalizacja: Stare Dobre Podgórze

Post » Wto paź 16, 2007 11:17

Reszta aniołków biega, skacze i szaleje, to chyba dobrze wrózy???
Obrazek
Obrazek

neris

 
Posty: 1762
Od: Czw lis 16, 2006 10:58
Lokalizacja: Pomiechówek k. Warszawy

Post » Wto paź 16, 2007 11:48

Biedna maleńka Doris

kaerjot

 
Posty: 206
Od: Pon paź 30, 2006 14:41
Lokalizacja: Kolbudy koło Gdańska

Post » Wto paź 16, 2007 11:56

Neris, mam nadzieję, że to dobrze, że się bawią...

Nawet nie wiesz jak mi przykro :cry:

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Wto paź 16, 2007 12:41

Neris, przykro mi. Jakieś trzy tygodnie temu odeszła moja Azu. Cała choroba przebiegała równie szybko, jak u Doris. W niedzielę kicia więcej spała, w poniedziałek leciała przez ręce, odeszła w ciągu dwóch godzin.
Też przeżyłam szok. Najgorsze było to, że nic nie można było zrobić. Lekarz próbował mnie uspokoić i tłumaczył, że tego się nie da wyleczyć, że jedyne co mogę zrobić, to skrócić jej cierpienia. A ja patrzyłam na niego jak na idiotę - jak to, nie da się leczyć?

Najważniejsze teraz, co musisz zrobić, to chronić pozostałe koty. Wyczyść i zdezynfekuj kuwety, może być Ace albo Domestos. Odchody chorego kota mogą być niebezpieczne. Wirus słabo się utrzymuje w środowisku, zwykłe środki czyszczące wystarczą. Ja na wszelki wypadek wyrzuciłam ulubione zabawki Azu, wyprałam kocyki.
Pozostałe koty obserwuj, ale nie panikuj. Większość kotów nosi w sobie koronowirusy i nic im nie jest. Czasem jedynie u osłabionych, zestresowanych jednostek wirus mutuje. Testów na FIP-a nie masz co robić, są niemiarodajne właśnie z tego powodu. Wspólne spanie, jedzenie z jednej miski wcale nie musi oznaczać, że kociunki się zaraziły. Podobno nawet mocz nie jest niebezpieczny.

Ściskam Cię mocno, Doris bryka za TM, a Ty musisz być teraz dzielna. Dla pozostałych.

Usagi_pl

 
Posty: 1469
Od: Śro wrz 05, 2007 9:18
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Meteorolog1 i 61 gości