POTRZEBUJĘ TYMCZASY-PROŚBA O ZAMKNIECIE WATKU

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro mar 21, 2007 16:34

Z Agneska pogadałam, cieszę się:)

Musimy jeszcze wymyślić co zrobic by kotka została w okolicy - wstępnei jest pomysł by do tej dużej klatki wsadzić tę budkę Agneski i ją tam kilka dni potrzymać. Chyba nie zamarznie, co??? W końcu żyje dotąd na betonie...

No i trzeba ją złapać. Ja mam klatkę i mogę tam pojechać w piatek po południu (Monika p i agalenora jeszcze nie wiedzą o tym zwrocie akcji, ale się dowiedzą :twisted: ).

Ale może ktoś może pojechać tam już jutro lub nawet dziś? Musiałby wziąć ode mnie łapkę (chyba, że ma swoją), ok. 18-ej-20-ej być na Chmielnej, a potem albo przekazać kotkę Agnesce gdzieś na trasie Ursynów-Otwock (o ile nie będzie to za późno) albo przywieźć ją do mnie, musi też oddać mi klatkę (bo potrzebuję ją na piątek). TO MUSI być osoba, która poradzi sobie ze złapaniem kota i z przełożeniem go do trasnportera, więc nie całkowity nowicjusz. No i z samochodem...

Ja jestem dzis i jutro po południu uziemiona w domu, tzn. można do mnie wpaść po klatkę lub z kotem, ale mam gości - więc ani nie wyjdę z domu ani nie zaproszę na dłuższe plociuchy...

No już nie musicie się ze mnie śmiać, żem taki śpioch :twisted: ja swoje poranne posty pisałam PO POWROCIE z pracy :roll:
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 22, 2007 7:56

HOP!!!!

Może DZIŚ ktos może???

ja mogę dopiero jutro...
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 22, 2007 10:48

Podbijam, może ktoś może pomóc?

My niestety nie :(

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Czw mar 22, 2007 11:06

Ja mogę odebrać kicię wszędzie (no może w mazowieckim :wink: ). Byle dziś po południu, powiedzmy po 18 do dowolnej godziny wieczorem. Albo jutro już znacznie później, może po 21...
W sobotę odwożę 2 koty do Poznania (Puss :1luvu: ), więc cały dzień mi wypada.
I po prostu jestem abnegat w kwestii łapania kotów, nigdy nawet na oczy nie widziałam klatki łapki, więc boję się spaprać przebieg operacji. :oops:
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

Post » Czw mar 22, 2007 16:10

mam doświadczenie, mogę być, ale nie mam łapki i zupełnie nie po drodze by ją zabrać :(
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Czw mar 22, 2007 17:57

Mysza, dzięki!
Jopop mówiła, że trudno będzie tam po zmroku łapać, więc nie wiem czy dzisiaj nie zrobiło się już za późno? Ja mam czekać na sygnał od Jopop, to czekam. Jakbym wychodziła z pracy, to jestem z telefonem (oczywista) :)
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

Post » Pt mar 23, 2007 21:41

KOTKA ZŁAPANA!!!! Trochę z tym zachodu było, bo zamiast włazić do klatki uparcie ocierała się nam wszystkim o nogi i barankowała :twisted: Nie odważyłam się jednak zlapać jej w ręce.

Nie wiem czy już dotarła do Agneski, czekamy na relację.

UFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 23, 2007 21:52

Wytłuściłam w pierwszym poście aktualne sprawy.
M.in. czarno-białą kotka z Nowolipek, taka w miarę oswojona. Nie wiem czy wypuszczać za tydzień po kastracji czy ktoś da tymczas... Będę donosić o stopniu oswojenia....
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 23, 2007 22:17

Melduję, że kotka przekazana Agnesce.. ruszyła w dalszą drogę :D

Niesamowite wrażenie, deptak w środku miasta, modne knajpy...
Ale też tłumy ludzi, hałas, brak schronienia, niebezpieczenstwa...
I knajpiarz, który wszelkimi sposobami starał się pozbyc się kotki.

Kotka ma na imię Bolek.

Długo chciała wejśc do klatki łapki, bo... spragniona była głasków, radośnie witala karmicielkę (przez pomyłkę zapewne otarła się i o nas... )
Trochę za nią pobiegałyśmy, ale w koncu zlitowała się nad nami i dała się capnąć

jopop niezwykle fachowo przełozyła kotkę z łapki do transporterka.
Ja tylko trzymałam łapkę :wink:

Bardzo cieszę się, ze się udało.
Bolek miała szczęście.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Pt mar 23, 2007 22:27

Ha ja tez miałam być chłopcem i nazywać sie Bolek :P
KOT JEST DOMOWY NA TYLE NA ILE MU TO ODPOWIADA
Obrazek
SPRZĄTAM I WYPRZEDAJE
Kupię stare widokówki Katowic

bettysolo

 
Posty: 7951
Od: Wto kwi 25, 2006 21:43
Lokalizacja: Katowice

Post » Sob mar 24, 2007 22:47

Dopiero teraz informacja o Bolku, bo mi sieć nie chciala wspólpracować (teraz też różnie z tymi chęciami bywa, ikonki poszly precz, niektóre literki polskie również...)

Bolek plakala w czasie jazdy, ale bez awantur. W dużej klatce zmieścila się budka + kuweta + jedzenie. Wieczorem kicia siedziala na dachu budki (to jej za wygodnie nie bylo). Wody i jedzenia suchego nie tknęla. Klatka jest oslonieta z góry, na dodatek stoi na tarasie pod samą ścianą, czyli i pod balkonem (to na wypadek gdyby mialo padać). Od poludniowej strony, wiec sloneczko swieci i jest cieplo. W budce jest siano, zacisznie i przytulnie. Tylko od rana mam problem: kicia utknęla w tej budce, nie wychodzi WCALE. Znaczy przy mnie, a zaglądalam sporo razy. Jedzenie nie tknięte (suche + gotowana kurza piers), wody też chyba nie ubywa. Bylo tylko siku w kuwecie (znaczy wyjsc musiala choc na chwile...). Wcisnęla się w sam kąt budki, w środku ciemno, tylko oczy widać. Prycha jak chcę zagadać albo zachęcić kurczakiem, juz nawet nie do wyjścia, ale do jedzenia!

Zaczynam się denerwować. Sytuacja dla mnie nowa, z kotami zewnętrznymi nie mialam specjalnie do czynienia, a na pewno nie w moim ogrodku... Powiedzcie, czy ona tak dlugo moze nie chciec nawet nosa wyściubić? Proszę podpowiedzcie, co robić?
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

Post » Pon mar 26, 2007 9:32

To ja napiszę na podstawie mojego doświadczenia z Tosią.
Tosia zamieszkała u nas w domu. Była kotką pół dziką. Prawdopodobnie, bez domu przeżyła kilka dobrych lat..
Na znajomym terenie nie uciekała przed człowiekiem, pozwoliła się nawet pogłaskać po grzbiecie.
Bolek bardzo mi ją przypomniała, swoim zachowaniem...

W domu - kompletnie przerażona zaszyła się... za płytą karton-gips w łazience.
Siedziała tam bardzo długo. Prawie tydzien.. byliśmy przerazeni, słychać było tylko sapanie (miała mocny katar)
Przez pierwszy tydzien, a może i dłużej chyba niewiele co zjadła. Nie wiem, gdzie się załatwiała, pewnie za karton-gipsem :twisted:

Dopiero widok innych kotow ośmielił ją nieco. Nie wiem dlaczego.
Po tygodniu wyszła zza karton-gipsu i zaczęła zwiedzać otoczenie.
Po pewnym czasie stała się w pełni udomowioną kotką, choć nieco nieśmiałą, długo zdobywaliśmy jej zaufanie... doszło jednak do etapu, gdy sama wskakiwała na kolana, radośnie mrucząc.

Niestety - pokonała ją przewlekła niewydolność nerek :cry:
Ostatnio edytowano Pon mar 26, 2007 9:41 przez Agalenora, łącznie edytowano 1 raz

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Pon mar 26, 2007 9:40

A tak to wyglądało. Dodatkowo, karton-gips był pod sufitem. Ten pyszczek pojawiał się na chwilę... i na widok człowieka znikał na parę godzin... :(

Obrazek

Trzymam bardzo mocne kciuki za Bolka. 8) Musi być dobrze, to trochę trwa. Koty wolnożyjące są nieufne, ostrożne, taka ostrożność ratuje im życie 'na wolności'. ..

Ale gdy Bolek zrozumie, że nic jej nie grozi w nowym miejscu, na pewno nabierze wiary w siebie i ufności 8)

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Pon mar 26, 2007 9:42

Chyba idzie ku lepszemu :lol:
Wczoraj Bolek zdecydowała się posiedzieć trochę na dachu budki (wygodnie to jej nie było na stromiźnie 8O ). Jedzenie suche chyba trochę znika (trudno dokładnie sprawdzić ile, bo flejtuch z niej :wink: i straszliwie rozsypuje obok miski). Woda też znika, za dużo jak na samo parowanie.
Urobek kuwetowy jest, obojga postaci :wink:
Ale mam wrażenie, że karmię i sprzątam jakiemuś urojonemu kotu: nie widuję kota, podstawiam pasztecik, wracam za godzine a tu po paszteciku ani śladu. Wylizane przepięknie :lol:
Agalenora, wygląda na to, że w kwestiach fizjologicznych idzie szybciej niż z Tosią... Oby tak dalej :ok:
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

Post » Pon mar 26, 2007 9:45

Aga, pyszczek zamontowany w ścianie wygląda odjazdowo :lol: Ale tylko jako wersja historyczna - na bieżąco musiało być stresująco, ja bym umarła z niepokoju chyba :oops:
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: dorcia44, fruzelina, Google [Bot], puszatek i 163 gości