Zielonooka odebrana, zaszczepiona. Moze pare slow na ten temat, bo pierwszy taki przypadek mialam. Kotke znam od jakiegos czasu bo kilka razy u Ani bylam, prawda? Owszem, byla niesmiala, jak przychodzilam chowala sie, Colas tez tego doswiadczyla, ale po ok 30 min wychodzila powoli i bylo lepiej, obserwowala. Dlatego oglaszalam ja jako "Niesmiala". Wiozac ja do pana spedzila ok 4h u mnie. W lazience troche chowala sie za toalete, ale po jakims czasie rozluznila sie na tyle ze lezac w kontenerku wyraznie bodla lebkiem do glaskania - w nowym miejscu. Uznalam to za dobry znak i ze w miare szybko sie w nowym miejscu przyzwyczai. Pierwsze dni byly ciezkie ale 3 dnie juz normalnie jadla sikala kupala ale wychodzila noca. Niestety przez 3 tyg kotka siedziala za kaloryferem, pana drapala gdy probowal ja brac, buszowala noca. Facet wybitnie sobie nie radzil z nia. Dzis jak przyszlam - kot wcisniety za kaloryfer niemalze na plaskacza. Pan do mnie ze na pewno jej nie wyciagne i ze on ja popchnie zza kaloryfera kijkiem od miotly lekko zeby wyszla a ja zlapie bo on juz caly podrapany (fakt, byl podrapany). Ostatecznie po prostu udalo mi sie kotke wyciagnac za skore na karku (byla tak wcisnieta ze popychanie jej za tylek zeby wyszla nie dalo rady), przylgnela do mnie cala wbijajac mi pazury ale ze strachu, byla grzeczna. Pan nie mogl uwierzyc ze zrobilam to "po dobroci" (o ile wydarcie kota za skore na karku mozna nazwac po dobroci, no ale staralam sie delikatnie jak sie da) i ze ona u mnie na rekach siedzi... Naprawde byl zaskoczony.
Na poczatku w klatce bardzo sie trzesla, w autobusie zaryzykowalam i wlozylam reke do klatki, poglaskalam, znow bodla lebkiem do glaskania...

w poczekalni zaczela mruczec jak traktor i caly czas na stole wet. i podczas szczepienia (nawet mi p.Dabrowska dala przez stetoskop posluchac jak brzmi mruczenie kota "z bliska"! Ale bajer, mowie Wam!) i podczas podrozy do azylku p.Ani tez mruczala. P. Dabrowska po wysluchaniu historii powiedziala ze moze to po prostu inny sposob zachowania mezczyzn, ton glosu, zapach, a moze faktycznie ktos kiedys (jakis facet) na dzialkach jej krzywde zrobil...
Troche juz z tym panem rozmawialam i nie sadze zeby on jakakolwiek krzywde zwierzakowi robil, naprawde. Bardzo poczciwy czlowiek, zdaje sie miec dobre serce do zwierzat. Jego mama, starowinka juz, tez lagodnie do kici gadala jak probowalam ja wyciagnac. Nie sadze by jakas krzywda jej sie tam dziala. Zaproponowalam ze innego kota im znajde, narazie lekki opor i zniechecenie ale bede pracowac nad nim jednak. Szkoda bo jakis przytulas moglby miec dom, malego kociaka im nie polecam raczej, raczej doroslego, spokojnego, super przytulastego.
Tak wiec Zielonooka czeka na dom, ale zmieniamy zasady ze jednak to kot dla kobiety, chetnie do innych kotow. Ona naprawde jest przeslodka, i bardzo drobniutka. I ufna, mimo niesmialosci. Bardzo szybko sie do mnie tulila. Sliczna z niej kotka. Prawde mowiac chcialam ja dzis do siebie do domu wziac, ale mam ostatnio tylko kotow w kolejce czekajacych na sterylki (ulicznych) ze moja lazienka musi byc wolna... wiec wrocila do Ani.
Tyle o Niesmialej.
Mojra jest juz po sterylce (we wtorek miala). Co za charakterne stworzenie, przeorala mi dzis reke pazurami bo sie zbytnio spoufalilam glaskajac. Jak jej po tej sterylce nie przejdzie - to naprawde jednak szukam jej domu z ogrodem lub pojdzie na kota do obejscia (oczywiscie ze spelnieniem podstawowych wymogow: jedzenie, cieple spanie, daleko od drogi, opieka wet. )
Lalka sterylki nie miala. P. Ania mowi ze od ok 2 tyg slabo je. Mysli nad zrobieniem jej badania krwi do czego ja zachecilam i powiedzialam ze zwroce pieniadze za nie.
P. Ania jest bardzo chora. Zjawila sie dzis w azylku posprzatac ale tak harczala ze nie pozwolilam jej jechac do lecznicy i ja zabralam kocura Kube na antybiotyk (podworkowy, czeka na kastracje, potem wraca na podworko)

Sie zarobi kobita, powinna lezec w lozku i brac antybiotyki, harczy jak nie wiem co. Koty leczy a ze soba nawet u lekarza nie byla...
