Pomocy - koci strach. Update ;(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 10, 2007 12:25

Rok przerazenia na pewno nie jest bez powodu. Powiem wiecej. Jesli to jest zwiazane z nim i on cos im robi, to one juz nigdy mu nie zaufaja i zawsze beda uciekac na jego widok. Wiec w tej sytuacji tak czy siak trzeba ich odseparowac. Albo najpierw sprobowac dociec o co chodzi. Gdyby to jednak byl zapach czy cos podobnego, to mysle, ze reakcja TZ bylaby inna..
dorzuć się do sterylek: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/azg dla bezdomnych: KRS 0000338819

Edzina

 
Posty: 4524
Od: Czw lut 10, 2005 12:07

Post » Śro sty 10, 2007 12:41

Greto masz całkowitą rację.... Przyznaje się do błędu...Moje komentarze mogłyby być odebrane jako atak...Domniemany atak był skierowany tylko i wyłącznie w kieunku TŻ-ta AKi Przepraszam :oops: to moje zboczenie, że linczowałabym każdego kto krzywdzi zwierzęta... Doniesienia o zachowaniu kociastych w obecnosci TŻ-ta wzbudziły we mnie wielki gniew i obrzydzenie ... Nie wiem czy to mnie usprawiedliwia....
AKaTrzymam mocno kciuki za Ciebie i Twoje koty... Czekamy wszyscy na wieści od Ciebie...

meakulpa

 
Posty: 251
Od: Czw gru 08, 2005 9:27
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro sty 10, 2007 12:45

AKa pisze:Wyciągnę mój stary wątek, bo problem niestety nie zniknął :cry:

Minął rok, odkąd mieszkamy we "czwórkę" i niestety... W czasie obecności TŻ w domu, koty siedzą pochowane po kątach, reagują bardzo nerwowo na każdy jego ruch, czasem udaje mi się je na chwilkę wywołać ale to wtedy, kiedy TŻ jest w innym pomieszczeniu. Ogólnie maja przerażenie i smutek w oczach :(

Jeszcze gorzej dzieje się gdy nie ma mnie w domu :cry:
Koty siusiają i robią kupy pod siebie :cry: I potrafią w tym leżeć :cry:
Albert nabawił sie wręcz podrażnienia skóry.

Nie wiem, już co robić :( Niestety TŻ zachowuje się tak, jakby niewiele go obchodziła ta sytuacja. Moje rozmowy nic nie pomagają :?



no właśnie - mówisz że TZ zachowuje się tak jakby go to nie obchodziło
ja nie wierzę że koty boją się go od tak bez przyczyny
skąd ta pewność że jednak im czegoś nie zrobił? o czym możesz nie wiedzieć
rozumiem zaufanie do TZ skoro to Twoj TZ itd itp ale ja na Twoim miejscu wymieniłabym TZ właśnie

przepraszam za radykalne poglądy

karunia

 
Posty: 2224
Od: Pon kwi 26, 2004 22:10
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Śro sty 10, 2007 12:58

AKa pisze:
amee00109 pisze:
AKa pisze:... Dodam jeszcze, że ogólnie TŻ to człowiek bardzo spokojny, rodzinny, 100% domator, wierzący i praktykujący, uwielbia dzieci, miły, uczynny itp. Nie pasuje mi to wszystko...


AKa, nie chciałabym urazić Ciebie ani obrazić Twojego TŻ, ale przeczytaj sobie wątek Czekoladki :( http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=45538&start=0

Trzymam kciuki, żeby sytuacja szybko się wyjaśniła :ok: :ok: :ok:


Strasznie długi ten wątek... Gdzieś konkretnej mam czytać...? 8)

A sorki - juz wiem.



AKA wszyscy znamy niejednego wierzącego i praktykującego który gwałcił wlasne dziecko a matka i zona nie wierzyła. To oczywiscie skrajny przykład.
Kota mozna maltretowac w rozny sposob niekoniecznie bijąc go tak zeby wlascicielka wiedziala ze cos jest nie tak. To tak samo jak dziecko nie zawsze ma slady maltretowania.
Ja uwazam ze ta sytuacja jest niedopuszczalna i dla Ciebie i dla kotów.
Jezeli coś kochasz to powinno to byc wazne dla Twojego partnera Jezeli nie jest to znaczy ze Ty nie jesteś dla niego ważna.
Musisz zdecydować póki jeszcze nie jest za późno albo szukasz innego domu dla swoich kotów i zostajesz z TZ albo zmieniasz TZ.
Rozumiem że to radykalne posunięcie ale w tej chwili nie robiąc nic żyjesz w jakieś iluzji. A co jeżeli będziesz musiala wyjechac na dzien w delegacje i TZ nawet nie nakarmi Twoich kotow albo otworzy okno i powie ze niechcący wypadł?
Co jeżeli złamiesz nogę i nie będziesz mogła sama wyczyścic kuwety czy tez kota ? Sa w zyciu rozne sytuacje.
Albo komuś ufasz albo nie. ALe jezeli ufasz to dlaczego TZ a nie swoim kotom? KOty raczej nie kłamią. Taka reakcja to strach na coś strasznego.
Znajomy mojej kolezanki tak pobił koty jak mu zjadły coś ze stołu że przez tydzień nie wychodziły z szafy - właśnie się dowiedzialam. Sladów nie było.
Co do kamer to może jest to jakieś rozwiązanie dla Ciebie samej. Zebyś mogła zobaczyć na własne oczy.
A tak naprawdę czy Ty ufasz swojego chłopakowi? Skoro Twoje prośby i problemy dla niego g ow n o znaczą
Mi to by dało do myślenia. Kiedyś miałam faceta który zapytał mnie czy pozbyłabym się swoich kotów. Ja wtedy miałam 2 i nawet się nad tym zastanawiałam bo byłam tak zakochana. To było dawno temu.
Teraz wiem że za nic ich nie oddam. I że posiadanie futer nie musi oznaczać nieposiadania TZ czy też bycia w złym związku.
Po prostu trzeba znaleźć właściwą osobę i tak jest ze wszystkim.

karunia

 
Posty: 2224
Od: Pon kwi 26, 2004 22:10
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Śro sty 10, 2007 13:02

Aka
kły Twojemu kocurkowi same się nie wyłamały na BOGA.
Obudź się proszę .

karunia

 
Posty: 2224
Od: Pon kwi 26, 2004 22:10
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Śro sty 10, 2007 13:06

karunia pisze:Co do kamer to może jest to jakieś rozwiązanie dla Ciebie samej. Zebyś mogła zobaczyć na własne oczy.


Karuniu, sądzę że już nie ma nic do oglądania i podsłuchiwania. Zwierzaki są tak sterroryzowane, że obecności samego TŻ chowają się w mysią dziurę i już. Nie musi na nie krzyczeć ani bić, same mu schodzą z drogi. To w ogóle jakiś horror jest... :evil:

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Śro sty 10, 2007 13:10

[quote="Chilli":3sj05p08][quote="ariel":3sj05p08]
2. Pewnie dla większości nie do przełknięcia, więc nie napiszę, ale pewnie i tak każdy się domyśli.[/quote:3sj05p08]
Ja bym wybrala opcje nr 2 i wystawila TZ z torbami na schody... jesli ktos ma w sobie tyle nienawisci, zeby sie nad zwierzetami znecac to kiedys przerzuci sie na inne denerwujace go stworzenia/osoby.[/quote:3sj05p08]

AKa, nie odpowiedziałam Ci rok temu, przepraszam. Odpowiem teraz.
Zawsze odpowiadam żartem, jak ktoś mnie pyta, co się stało z moim jamnikiem 18 lat temu, że popełniłam błąd swojego życia gdyż należało posłuchać... jamnika, a nie [byłego - obecnie od wielu lat] męża. Pies był do rany przyłóż ale mocno niezależny. Lubił wszystkich moich znajomych, facetów również. Nienawidził tylko jego. I tylko jego pogryzł do krwi. Gdybym nie wkroczyła ówczesny mąż miałby nie tylko rękę, ale całe ramię do szycia. A psa pewnie by zabił - w końcu to tylko 16 kg psa było. Z mężem się rozwiodłam wcale nie tak długo potem. Należało słuchać psa.

I jeszcze jedno. Mój obecny TZ też nie lubił początkowo Ziutki, naszej amstaffki. Nigdy nie miał psa, nie rozumiał ich. Zdarzały się między nimi niesnaski. Ale Ziuta nigdy na niego nie naskoczyła, a on z czasem zaczął ją lubić i rozumieć. I wierzę w ocenę Ziutki - jakkolwiek głupio to brzmi...
[O kotach nie piszę, bo stosunek mojego TZ-a do nich jest znany. :wink: ]
Ostatnio edytowano Pt lip 05, 2013 9:53 przez Agn, łącznie edytowano 1 raz
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro sty 10, 2007 13:13

dziewczyny dajmy Akce przemyśleć sprawę i pogodzić się z tym że ktoś kogo niewątpliwie kocha i z kim zamierzała spędzić swoje życie okazał się świnią
samo przyjęcie tego do wiadomosci może być trudne
ale jak już to sobie uswiadomi będzie wiedziała co dalej zrobić
Obrazek + Arctica Obrazek

czarna.wdowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 9876
Od: Śro lip 26, 2006 12:51
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Śro sty 10, 2007 13:29

Jeszcze jedno: Aka, tylko sobie nie myśl, że sytuacja, w której znalazły się Twoje koty, jest jakaś nietypowa. Doświadcza tego wiele - zbyt wiele - dzieci, których matki próbują sobie na nowo ułożyć życie. Czasem facetowi pasuje wszystko oprócz dziecka, ale tego przecież nie powie jego matce. Więc udaje że wszystko jest OK, a wyżywa się na dziecku, jawnie lub skrycie. O skutkach słyszymy czasem w tv. Podpisałaś się "»Mama« dla Alberta i Kejsi", stąd te skojarzenia.

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Śro sty 10, 2007 15:12

Caly czas chodzi mi to po glowie i uwierzyc nie moge, ze nie ma przeslanek pozwalajacych znalezc jakis trop.

Aka - czy nie jest tak, ze w rodzinie Twojego TZ-ta sa zaburzone relacje? Nie wiem - jakas agresja miedzy rodzicami - niekoniecznie fizyczna? Miedzy rodzenstwem? Zle relacje? Zastraszona zona czy maz (niekoniecznie bita ale taka, ktora nie ma nic do powiedzenia itp)? A moze TZ nie mial nic do gadania? Czy TZ nie jest egosityczny? Czy gdy dochodzi do jakiegos spiecia w nim widzisz na jego twarz zaciecie? Nie musi nic zrobic - ani bic ani krzycec - mozesz po prostu zobaczyc to cos w oczach. Moze za jakis czas "to cos" zaczenie byc wyrazane czynnie :( Czy mialas juz jakas naprawde konkretna awanture o cokowlwiek? Czy mialas wtedy wrazenie, ze moglby Cie uderzyc albo zastraszyc slownie? Nie musial tego zrobic - chodzi o wrazenie. Kiedys bylam w takiej sytuacji gdzie facet podczas awantury mial taki wyraz twarzy i wykonal taki gest - ze pojawilo sie u mnie niejasne poczucie, ze jeszcze chwila a... Oczywiscie chlopak z dobrego domu, az za bardzo ulozony i na codzien niezwykle szarmancki. Jednak mial kompleksy - chcial aby go sluchac, w domu nie liczono sie z jego zdaniem i mial nadzieje zrekompensowac to sobie w innych relacjach. Zle trafil :twisted"

A Twoi znajomi? Czasem jest tak, ze sami czegos nie widzimy ale ludzie dookola widza. Jaki jest ich stosunek do niego? Nikt z bliskich Ci osob nie ma watpliwosci? To jest jak z zadaniem matematycznym - gdy je rozwiazemy nawet podczas sprawdzania nie wychwytujemy bledu - bo podazamy tym samym torem rozumowania. Podchodzi ktos z zewnatrz, inaczej patrzy na rozwiazanie - i od razu widzi nasz blad. A my wtedy robimy "AAAA no taaaak". Oczy sie otwieraja.

Napisalas, ze TZ nie przejmuje sie problemem. Tzn co konkretnie? Ty widzisz jak kociak zrobil pod siebie i mowisz mu "Kochanie, one sie Ciebie boja, tak bardzo mnie to martwi" a on co mowi? "Nie obchodzi mnie to"? "Two Twoje koty i Twoj problem"? "Ale co ja mam zrobic"? WIesz to tez wiele mowi - bo albo ma problem i koty gdzies (w przypadku dowch pierwszych wypowiedzi) albo sam moze byc juz sfrustrowany sytuacja i nie radzi sobie z nia (tak mogloby byc przy trzeciej). Moze jest tak, ze temat kociakow non stop jest poruszany i on ma juz tego dosyc? Moze kiedys zrobil im krzywde - moze nieswiadomie - one zaczely sie bac - Ty drazyc temat - on sie wkurzac i negatywnie nastawiac do kotow przez co swiadomie czy nie terroryzowac je psychicznie - Ty wciaz drazysz on wciaz terroryzuje - bledne kolo. Nie chodzi mi o to zeby nie drazyc ale zeby przeanalizowac sytuacje - czy nie jest tak, ze ta frustracja narastala - i zarazem problem. Choc tak szczerze - to szukanie dookola - bo sama chyba widzisz, ze reakcje kotow sa skrajnie silne - to nie jest obawa czy obchodzenie dookola. Robic pod siebie moze tylko BARDZO przerazony kot a nie tylko kot z obawami. Mogloby sie zdarzyc, ze koty obawiaja sie faceta bo nie traktuje ich ok co nieznaczy, ze sie nad nimi zneca - ale czy bylyby wtedy az tak przerazone? Nie wiem sama.

Dwa kociaki jednoczesnie przezywajace az taki strach przed jedna osoba - to dalekie od normy.

nomiczek

 
Posty: 398
Od: Czw wrz 21, 2006 15:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro sty 10, 2007 15:27

nomiczek pisze:Robic pod siebie moze tylko BARDZO przerazony kot a nie tylko kot z obawami.

Zgadzam się, mojemu poprzedniemu kotu zdarzyło się to tylko raz, kiedy było włamanie i poleciały szyby, a on się schował do kąta i tam narobił. I tak się cieszyłam, że potrafił się schować.

Mnie się też ciśnie na klawiaturę mnóstwo pytań, przede wszystkim o to, w jaki sposób Aka rozmawiała ze swoim mężczyzną o problemie i dlaczego odniosła wrażenie, że on ten problem ignoruje.
Nie wiem jednak, czy mamy prawo zadawać takie pytania, zwłaszcza w publicznej (do pewnego stopnia) dyskusji. To są przecież bardzo osobiste sprawy. Aka, zrozum i wybacz - wszyscy tutaj są wzburzeni tą sytuacją. :(

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Śro sty 10, 2007 15:34

Dziękuję Wam za wszystkie wypowiedzi. Czytam je wnikliwie...

Nomiczku, co do jego reakcji na moje pytania czy komentarze dotyczące kotów to on... w zasadzie nic nie mówi... Albo mówi, że nie wie o co im chodzi. I fakt, że jest to błędne koło, bo ja o tej sytuacji, czy w ogóle o moich kociakach mówię często. Wyrażam się o nich czule, z miłością a on tego chyba nie lubi. Bo na ogół wtedy zbywa mnie milczeniem.

Ja w ogóle myślałam, że uda mi się sprawić by on je polubił (opowiadaniem o nich, siadaniem koło niego z kotem na kolanach, wymyślaniem zabaw z kotami) i by one polubiły jego (dawałam im krople Bacha, prosiłam, żeby to on je karmił, żeby im dawał przysmaki, żeby zaczął im się pozytywnie kojarzyć). Ale to na nic.
"Mama" dla Alberta i Kejsi

Obrazek

AKa

 
Posty: 39
Od: Śro sie 17, 2005 8:27
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sty 10, 2007 15:44

Aka zrób coś proszę!! Już wszystko zostało powiedziane. Wiem, że Ci ciężko ale nie daj kotkom dłużej cierpieć. :cry:

maggia

 
Posty: 17535
Od: Sob gru 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Poznań/Luboń

Post » Śro sty 10, 2007 18:27

AKa pisze:A czy możliwe jest, że np sprawa dotyczy jednego kota, który sie boi i zaraża drugiego kota swoim strachem? Czy ten drugi może się bać czując strach drugiego zwierzaka?


Raczej wątpliwe, my mamy kotkę Różyczkę, która się nas boi i nie tylko nas, ale ogólnie prawie wszystkiego co nie jest jedzeniem i nie jest Pelcią :wink:. Stosunek Pelci do nas jest bardzo serdeczny i ona nic nie robi sobie z tego, że Różyczka się boi.
Bardzo pracujemy nad tym żeby Różyczka się nas się nas nie bała i powiem szczerze, że po 3 m-cach od kiedy kicia jest u nas małymi kroczkami, ale robimy postępy.

AKa będę brutalna, ale postaraj się spojrzeć prawdzie w oczy. Jak czytam ten wątek to mi się włosy jeżą na głowie. Ja NAPRAWDĘ wiem co to jest strachliwy kot, ale Twoje koty są nie są strachliwe, są po prostu przerażone.

Ktoś już tutaj napisał, żeby przemyślała poszukanie innego domku kotom, jeżeli wiążesz swoją przyszłość z tym TŻtem. Uważam, że to dobra rada.

pozdrawiam
Agnieszka
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Śro sty 10, 2007 18:47

Tak mi sie nasunęło, że może twój TŻ jest zazdrosny o koty, o czas jaki im poświęcasz, o te zabawy, łakocie, o te właśnie czułe słówka-o wszystko. Po prostu zazdrosny i nie umie się do tego przyznać. Więc gnębi je jak potrafi i kiedy nie widzisz... Smutne... :(
Obrazek
Obrazek

aja1974

 
Posty: 1467
Od: Wto lis 21, 2006 16:24
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Agwena, moniczka102 i 109 gości