mała o piątej rano dostała ataku padaczki. Potem, co chwila. robiła się sztywna, wręcz sparaliżowana.
Umierała.
Głaskałam ją i tłumaczyłam, że moze już sobie pójsc tam. Że już dość wycierpiała. Lucy jednak wytrzymała do 9 kiedy pojechałyśmy do Ewy. Pojechałyśmy po to, żeby dać małej zastrzyk, żeby mogła już zasnąć.
Ewa jednak zdecydowała, że może jeszcze się uda. Że spróbujemy.
Niestety oprócz padaczki, kicia jest żółta, co znaczy, że robaki najpewniej uszkodziły jej wątrobę. Jeśli ma mocne seruszko, ma jakąś szansę.Niewielką jednak.
Lucyjka została w lecznicy.
Błagam, trzyamjcie kciuki. Nadzieja jest bardzo niewielka, ale jest
jestem już bardzo zmęczona, psychicznie i fizycznie. Ale Lucy to dopiero musi być wykończona