Byłam dziś na chwilkę u mamy.
Killer wypiękniał jeszcze bardziej

Jest prześliczny. Trochę utył
Ale to przez to `naciskanie mamy w odpowiedni guziczek` - przez jakiś czas dostawał jeść jak mały kociak, czy niemowlak, czyli `na żądanie`.
Przyszedł się przywitać. Z małymi oporami, ale zupełnie bez agresji dał sobie obciąć pazury.
Jest ogromny i taki piękny. Nie wiem już jak ująć w słowa mój zachwyt.
Szkoda, że nie może być z moimi kotami i psem. Ruda mojej mamy też go denerwuje, ale już jakby mniej. Kiluś-Liluś nie lubi jednak kiedy ona się do niego zbytnio zbliża.
Killer jest zdecydowanie kotem rozmawiającym `do ludzi`. Lubi siadać na wysokości ludzkiej twarzy, opowiada wtedy co u niego słychać i nadstawia głowę do głaskania.
Widać, że u mamy czuje się pewniej, bo głaskany unosi ogon i wypręża grzbiet - u nas rozpłaszczał się na podłodze w takim uniku-przysiadzie.
Ludzie niech znajdzie się dom.
