Przez te ostatnie dni byłam: oczerniana, dyscyplinowana, próbowano mnie krzykiem przymusić, wymusić, szantażować, kilka "fajnych" telefonów odebrałam, upubliczniono moja prywatność, zarzucono mi złą wolę, próbowano wkręcić w wyłudzenie i parę jeszcze pomniejszych rzeczy. Dosyć!
Wyobrażam sobie, że ktoś kto faktycznie chce pomóc nie stawia swojej ambicji na pierwszym miejscu - bo chce pomóc a nie popularyzować siebie. A więc proszę mnie nie próbować szantażować. Nie odniosłam też wrażenia aby ktokolwiek robił łaskę, więc proszę nie sugerować nic takiego bo jest dla wszystkich szczerze zainteresowanych i zaangażowanych obraźliwe. A na szantaż jestem odporna. Jestem w kontakcie z kim trzeba i myślę, że dogadałam się jak trzeba - jeśli są wątpliwości, osoby maja do mnie kontakt i proszę im nie zarzucać chorej dumy bo nie odniosłam takiego wrażenia, wręcz odwrotnie, odebrałam jako otwarte, życzliwe i elastyczne w myśleniu i działaniu.
Czekam na jeszcze jedną odpowiedź, z jeszcze jednego źródła i być może z możliwością pomocy przy transporcie 3 nie małych psów na raz.
Nie mam pretensji i nie dziwi mnie, że w sobotę czy w niedzielę nie jest odbierany ogólnie dostępny telefon - ludzie, którzy pracują w terenie, rzadko mają szansę odebrać telefon. To naturalne. I nic w tym dziwnego. Ja pracuję "stacjonarnie" i też nie odbieram - bo nie mogę.
Caragh nie denerwuj się. Jesteś absolutnie fantastyczną dziewczyną\kobietą. Super załatwiasz wszystko i ogarniasz ten bałagan wręcz genialnie. Podziwiam Cię za to i chylę czoło. Jednak gdybym podejmowała decyzje w rytmie mi narzucanym, nie byłoby to dobrze dla nikogo - a już na pewno nie dla psów. Wtedy dopiero byłby bałagan a i być może kłopoty dla Ciebie i dla Mnie. Wiem, że się martwisz o nie i głęboko przeżywasz ich niedolę i zagrożenie życia. Rozumiem Cię i tak samo boję się o nie...... i działam w ich jak najlepiej pojętym interesie.
Gdziekolwiek psy pojadą, muszą mieć w czym odbyć podróż - konsultacja z Szefem (znajomy wet o bardzo dużym doświadczeniu z psami, prywatnie miłośnik psów i kotów). Muszę załatwić klatki, plastikowe klatki - wiem już kto je ma, tylko muszę dogadać sprawę - ktoś musi odebrać telefon. Muszę załatwić jak te klatki upchnąć do samochodu - 3 psy, 3 klatki. Łatwizna prawda? Poza tym dostałam jeszcze jedną propozycję, która muszę sprawdzić - tak jak kilka poprzednich, które sprawdziłam tych oficjalnych i nieoficjalnych

. Napisałam o tym powyżej.
W poniedziałek sprawa będzie jasna na tyle, że zostanie podjęta ostateczna decyzja. I proszę nie oceniać: nie jestem opieszała w działaniach tylko rozważna (to są żywe stworzenia a nie worek ziemniaków, nie wezmę na sumienie ich samych ani swoich nierozważnych czynów kierując się krzykiem bez merytoryki).
Wczoraj do stada próbował dołączyć czwarty pies. 3 odganiały go, nie udało mi się nakarmić go tak jak bym chciała. Pies jest duży i cały czarny. Staram się nie myśleć o tym. Najpierw te 3, potem on. Pocieszam się, że to pies a nie sunia.
Caragh jeśli ktokolwiek zbierał pieniądze na te psy - poproś publicznie aby przelał je na Twoje konto z wykazem ludzi wpłacających - jeśli oczywiście wyrażasz na to zgodę i jesteś w stanie.
Gdziekolwiek pojadą potrzebne będą pieniążki na paliwo i być może na wypożyczenie klatek. Jeśli pojada do Ciapkowa to rozmawiamy o ok. 900km odległości w te i z powrotem, jeśli bliżej to 300km w obydwie strony i być może jak mówię wypożyczenie klatek. Tak czy tak, będą potrzebne. Ja nie jestem w stanie tego wziąć na siebie. Przykro mi bardzo. A Tobie ufam i wiem, że będzie ok. Jeśli możesz to bardzo proszę.
Jeśli ktokolwiek obrazi się przez ten wpis. Trudno. Wolę zdrową, prawdziwą relację i merytoryczną wymianę zdań niż fałszywe, powierzchowne uśmieszki.
Nie stać mnie na niedopowiedzenia. Nie stać mnie na "bicie piany". Chcę pomóc i na tym się skupiam.
A i jeszcze jedno. Wczoraj po pracy wylądowałam w szpitalu i nie miałam za bardzo możliwości pisać cokolwiek. Taka moja "uroda".
Wszystkim czytającym, kibicujacym, kombinującym jak pomóc, szukającym rozwiązań dziękuję za wsparcie i pomoc. Bądźcie proszę dalej, bo sama nic nie zrobię.