Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Agulas74 pisze:elmi pisze:
A nie wydaje Wam się, że koty raczej chcą panować każdy na swoim terytorium i czasem to terytorium poszerzać w celach reprodukcyjnych lub żywieniowych? Aby dopaść ofiarę, nie potrzebują pomocników, nie potrzebują więc hierarchii. Mieszkając z nami w domach, gdzie mają pokarm zapewniony i przeważnie są wykastrowane, walczą o inne zasoby, jeśli jest ich zbyt mało - Czy nie dlatego Vicky zaleca po 1 kuwecie na każdego kota + jeszcze jedna na wszelki wypadek i to samo dotyczy wszystkich innych zasobów? Żyją w grupach - no tak, bo jak już im zafundowaliśmy 2., 3. czy 7. kota, to co mają robić? Ale czy tak radośnie witają każdego nowego?
Nie byłam na seminarium, mam natomiast w domu książkę Vicky Halls. I właśnie tu mam największe wątpliwości - że kot przedstawiany jest raczej jako samotnik, który z innymi kotami zgadza się ewentualnie "z konieczności". (...)
Dlatego zachodzę w głowę, na jakich danych empirycznych opiera się teza o samotnictwie kotów?
O-l-g-a pisze:Mowa była o tym, ze kot to samotny łowca.
Nie samotnik.
Jako taki potrafi byc samowystarczalny. Nie potrzebuje stada do polowań.
Natomiast ogromna cześć seminarium była poświęcona kocim relacjom społecznym. Czy samotnik potrafiłby je nawiązywać ?
Koty uczą sie takich relacji od dzieciństwa.
Potrafią nawiązywać silne relacje i żyć w grupach społecznych.
Vicky przedstawiła tez schemat takich grup i podgrup.
Kto z kim śpi, kto z kim sie przytula, kto o kogo ociera, kto kogo myje itd.
Koty wolnozyjące na danym terenie tez żyją w grupach o ile wystarcza im zasobów.
W domach, szczególnie gdy nie mają możliwości wychodzenia muszą sie przystosować do obecności innych osobników.
Czasem jest fajnie, czasem nie, a czasem koszmarnie, ale koty same nie mogą odejść. Nawet jeśli sie nie akceptują czy nie są akceptowane przez inne koty.
Agulas74 pisze:Moje obserwacje zdecydowanie temu przeczą. Tak, koty są terytorialne. Tak, bronią terenu przed obcymi i nie przyjmują nowego osobnika w pierwszym momencie przyjaźnie.
Więc czy aby na pewno większość? Koty są bardzo elastyczne i tolerancyjne. Ale czyż nie jest tak, że jednych lubią, innych zaledwie tolerują, a jeszcze innych nie znoszą? Dla jednego towarzystwo drugiego kota będzie rozrywką, a dla innego nie? Wszystko też zależy, czy wzajemnie tak to będą odczuwać, czy tylko jednostronnie.Agulas74 pisze:A jednak większość szuka przyjaźni z innymi kotami. Znałam wielu cierpiących kocich jedynaków, którzy naprawdę niesamowicie odżyli po dokoceniu. Choć przyzwyczajanie się do nowego kota trwało od kilku dni do miesiąca.
saintpaulia pisze:Ciekawe tematy. Szkoda, że nie mogłam być na seminarium.
marta-po pisze:Kilka ciekawostek było, ale nie za wiele. Większość to utrwalanie wiedzy, którą już mam. Chyba też oczekiwałam więcej. Są też rzeczy, z którymi nie do końca się zgodzę. Np jeśli chodzi o socjalizację kociąt. Najważniejszy okres 2-7 tydz. ż w porywach do 16 go tyg. ż. Masa kotów wolnożyjących przeszła przez moje ręce i w większości przypadków mam pewność, że nigdy w domu człowieka nie były. A jednak, gdy trafiają do mnie, ich socjalizacja postępuje bardzo szybko w warunkach domowych. Może jakieś odruchy ucieczki u niektórych zostają, silniejsze niż w instynkcie u kotów wychowanych w domu, ale te koty bardzo fajnie się socjalizują.
elmi pisze:
A którą książkę Vicky Halls masz? W "Kocich tajemnicach", szczególnie w rozdziale 5, Kilka kotów w jednym domu, Vicky bardzo ciekawie i obrazowo o tym piszePolecam
![]()
mimbla64 pisze:A ja mam pytanie do Ciebie lub do kogoś, kto był na seminarium, dotyczące socjalizacji kociąt w warunkach domowych.
Czy socjalizacja oznacza tutaj oswajanie z człowiekiem, jego głosem, sylwetką, zapachem?
Bo jeśli tak, to takie oswajanie nie musi koniecznie przebiegać w warunkach domowych.
MariaD pisze:mimbla64 pisze:A ja mam pytanie do Ciebie lub do kogoś, kto był na seminarium, dotyczące socjalizacji kociąt w warunkach domowych.
Czy socjalizacja oznacza tutaj oswajanie z człowiekiem, jego głosem, sylwetką, zapachem?
Bo jeśli tak, to takie oswajanie nie musi koniecznie przebiegać w warunkach domowych.
Nie byłam na tym seminarium ale prowadzę socjalizację kociąt wg specjalnie napisanego pod tym kątem programu otrzymanego z Fundacji Razem Łatwiej.
Taka socjalizacja to nie tylko oswajanie z człowiekiem, głosem, zapachem. I rozpoczyna się ona od urodzenia kociąt. Elementy jej można stosować do kociąt wolnożyjących, ale trudno by oczekiwać świetnych rezultatów w warunkach pozadomowych, zwłaszcza rozpoczynając pracę z kociakami 5-6 tygodniowymi. Rezultaty byłyby - wg mnie - nikłe. Ot, koty by znały karmicielkę, dawałyby się nawet pogłaskać. Tyle to można uzyskać bez specjalnych metod pracy.
Poza tym jaki byłby cel w oswajaniu kociąt żyjących poza domem? By leciały do każdego człowieka narażając się na złe traktowanie jak trafią na kogoś nieznoszącego kotów? Lub stały się na chwilę zabawką dzieci?
Tak, wiem, ale pisze o tym, z czym się najczęściej spotyka, a pracuje jako behawiorysta. Myślę, że nie pisała tego po to, by zniechęcić potencjalnych opiekunów kotów, ale by wiedzieli, co się z tym tak naprawdę wiąże.Agulas74 pisze:No tak, ja mam "Kociego detektywa", gdzie głównie przedstawione są problemy w kocich relacjach, ao zaletach jest bardzo mało. Przykładowy cytat: "Wiesz już, że harmonie w domu zamieszkiwanym przez kilka kotów uważam za prawdziwą rzadkość. Może się to wydawać zbyt radykalne, ale uważam, że w najlepszym wypadku zwierzęta przebywające w tym samym domu jedynie się tolerują." To tylko przykład, podobnych fragmentów jest więcej.
[...]
Ze szkodą? Będzie chyba bardziej świadomym kochającym opiekunem kota, a to chyba dobrze i dla niego, i dla jego kota, i dla kota, którego nie weźmie (bo co, gdyby go musiał potem oddawać). Jeśli uzna, że adekwatnie do swoich możliwości może powiększyć towarzystwo, to czemu nie?Agulas74 pisze:Boję się, że po przeczytaniu takiej książki kochający opiekun kota uzna, że dokocenie jest złym pomysłem. I to będzie ze szkodą dla wielu kotów.
mimbla64 pisze:Bo czytając Ciebie rozumiem, że kot może być oswojony, ludzi się nie bać, ale nie być dobrze zsocjalizowany?
mimbla64 pisze:MariaD ja zupełnie nie myślałam o oswajaniu czy socjalizacji kociąt wolnożyjących jako o celowo prowadzonej akcji.
Miałam na myśli oczywiście te sytuacje, kiedy kotki się łapie na sterylki, a kocięta odławia z różnych powodów.
mimbla64 pisze:I odniosłam się do wypowiedzi marty-po, z której wynikało, że nie zgadza się z Halls w sprawie wieku krytycznego, na podstawie doświadczeń z wolnożyjącymi kotami, które później niż w wieku krytycznym trafiły do DT.
MariaD pisze:mimbla64 pisze:MariaD ja zupełnie nie myślałam o oswajaniu czy socjalizacji kociąt wolnożyjących jako o celowo prowadzonej akcji.
Miałam na myśli oczywiście te sytuacje, kiedy kotki się łapie na sterylki, a kocięta odławia z różnych powodów.
Jeżeli chcesz stado kotów wolnożyjących, które łatwo wyłapać musisz prowadzić akcję celowo i świadomie przez dłuższy czas np. karmiąc je, oswajając z transporterami, swoją obecnością w bliskiej odległości itd. Ale to tylko oswojenie do konkretnej osoby.
MariaD pisze:mimbla64 pisze:I odniosłam się do wypowiedzi marty-po, z której wynikało, że nie zgadza się z Halls w sprawie wieku krytycznego, na podstawie doświadczeń z wolnożyjącymi kotami, które później niż w wieku krytycznym trafiły do DT.
W książkach VH opisuje wiek dla pełnej socjalizacji kociąt. Można oswoić prawie każde kocię poza wiekiem granicznym, ale nie będzie to ani prawidłowa ani pełna socjalizacja. Poza tym jest jeszcze kwestia charakteru rodziców, który dziedziczą kocięta. I ufności lub jej braku do człowieka jaki matka przekaże kociakom.
Dlatego też - wg mojej opinii - jeśli kociaki wolnożyjące mają być oswajane, scjalizowane i iść do DS, trzeba je zabierać od matki jak najwcześniej, jak tylko same umieją jeść. Inne dorosłe koty w DT nauczą je zachowań społecznych a człowiek ma szanse na prawidłową socjalizację.
Uwaga: prawidłowa socjalizacja to nie wrzucenie kociaków do klatki i głaskanie ich od czasu do czasu.
mimbla64 pisze:Nie wiem, dlaczego piszesz o transporterach (trudno zrozumieć, o co chodzi, bo w Twoim zdaniu czegoś brak). Muszę przyznać, że mi Twoja rada trochę depła po ambicji. Szczególnie, że o radę w kwestii łapania wolnożyjących kotów nie prosiłam.![]()
mimbla64 pisze:I mam pytanie, czy można jakoś zdobyć ten program socjalizacji kociąt, który Ty wykorzystujesz?
elmi pisze:Ze szkodą? Będzie chyba bardziej świadomym kochającym opiekunem kota, a to chyba dobrze i dla niego, i dla jego kota, i dla kota, którego nie weźmie (bo co, gdyby go musiał potem oddawać). Jeśli uzna, że adekwatnie do swoich możliwości może powiększyć towarzystwo, to czemu nie?Agulas74 pisze:Boję się, że po przeczytaniu takiej książki kochający opiekun kota uzna, że dokocenie jest złym pomysłem. I to będzie ze szkodą dla wielu kotów.
Adekwatnie do swoich możliwości - idąc za tym, co Vicky mówiła na seminarium i w swoich książkach (pięciu) - tyle zasobów, ile kotów, czyli tyle samo kuwet (+ 1), tyle drapaków, misek, zabawek, czasu poświęconego etc...
Jana pisze:
Co do domów wielokotnych... Jeszcze niedawno byłam orędowniczką posiadania kilku kotów. Dziś skłaniam się ku tezie, że to wcale nie jest najlepsze, co może koty spotkać. Ośmielę się twierdzić, że dla wielu (jeśli nie większości) kotów lepiej byłoby być jedynakiem, niż przebywać w grupie kotów.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 181 gości