Dzisiaj idziemy do weta. Izaura kończy dzisiaj trzeci tydzień antybiotyku enrofloksacyny. Niestety nadal rozsiewa wokół siebie niezbyt przyjemne wonie.

Mocz jest już zółty i chyba w porządku, no ale za to rozwolnienie jest wyjątkowo śmierdzące. Tak jak pisała Grajda być może jest to spowodowane podrażnieniem trzustki. Boję się dawać Izaurze silniejszy antybiotyk, bo nie wiem w jakim stanie jest jej wątroba- w końcu równy miesiąc jest katowana tymi wszystkimi lekami. Chyba należałoby zrobić przerwę pomiędzy kolejnymi antybiotykami- może wtedy wszystko wróci do normy?
Przez sobotę i dwa dni Świąt Izaura siedziała prawie cały czas zamknięta w swoim pokoju i nie wychodziła na spacery, bo nie było mnie w domu. Niestety widać pogorszenie w poruszaniu się, bo dzisiaj przemierza mieszkanie w stylu foki- odpychając się przednimi łapkami.
Przedwczoraj moja mama dowiedziała się o istnieniu Izaury, bo przez cały czas było to utrzymywane w tajemnicy. Nie chciałam jej przyprawiać o zawał serca.

- przeciętnym ludziom nie mieści się w głowie, że można brać sobie na głowę z własnej woli taki kłopot no i do tego niemałe obciążenie finansowe.
Moja mama przejęła się jednak Izaurą i też stara się pomóc jak może. Wymyśliła, że może pomogłaby laseroterapia, jakieś naświetlania, poduszka na podczerwień rozgrzewająca mięśnie? Na razie przywiezie mi poduszkę elektryczną, żeby Izaurę rozgrzewać domowymi sposobami.
Tylko niestety zupełnie nie orientuję się gdzie w Poznaniu jest jakaś laseroterapia dla zwierząt i ile kosztuje. A z finansami niestety coraz bardziej krucho.
