Byłam dziś u Ani, forumowej
ilgatto.
Wizyta przemiła, fajnie nam sie gadało, Ania mnie napasła i napoiła, no i oczywiście mogłam poznać jej cudne kociaste, a nade wszystko Severka

.
Czas płynął wartko, więc jak sie zrobiło po 19, to nie chcąc Ani dłużej truć, sprawdziłam na telefonie rozkład jazdy.
Wyszło mi, że na autobus nr 28 zdążę, na ten 19.55, a zależało mi, bo dowiózłby mnie prosto do domu.
28 jedzie nieskomplikowanie- pełna godzina + 25 i 55.
Ale jak wiadomo, w praktyce różnie to bywa, więc oczywiście na ten 19.55 też wyszłam za późno.
Jednak nie przejęłam sie specjalnie, ot, poczekam te 25 minut, a co mi tam, grunt, że prosto do domu.
Stanęłam na przystanku, grzecznie, stałam sobie i stałam...i stałam...
O godzinie 20.30 jeszcze się nie zaniepokoiłam, bo 28 słynie z niepunktualności.
Ale o 20.35 powzięłam straszliwe podejrzenie.
NIeopodal był oczywiście rozkład jazdy, więc poszłam, sprawdziłam...i okazało się, że akurat po 20 autobus jeździ co godzinę

!
Pierwszy dowód mojego kretyństwa- nie sprawdziłam rozkładu w telefonie po 20.
A drugi- pół godziny stałam obok rozkładu jazdu, nawet nie zerknąwszy, przekonana o swojej racji

.
Mając w perspektywie następne pół godziny czekania na zimnie, powlokłam sie na tramwaj.
Pomyślałam sobie- dojadę do alei, tam za 10 minut będzie " trzynastka", też prosto do domu.
Kiedy wysiadałam z tramwaju, właśnie na horyzoncie skręcała w aleje " jedenastka", w sumie też mi pasuje, tylko kawałek trzeba dojść.
I tu wychodzi mój kretynizm po raz trzeci. Pomyślałam sobie, a co ja będę " jedenastką " jechać, jak za kilka minut będzie " trzynastka ", prosto na chatę mnie zawiezie.
Doszłam spacerkiem do przystanku. E, teraz to ja już będę mądra, zajrzę do rozkładu, żeby nie było.
A jak zajrzałam, to mi się zimno zrobiło- " trzynastka " też po 20 zmienia godziny...zamiast co pół godziny jeździ co godzinę.
Piana mi z pyska pociekła na własną głupotę i na MPK.
Żeby załapać się na tą nieszczęsną 28, musiałam przejść całą pierwszą aleją, z ciężkimi siatkami z suchą karmą i zmarzniętymi stopami. No właściwie nie tylko stopami, bo jako, że szłam z wizytą, to wystroiłam się jak stróż w boże ciało, w cienkie coś i kamizelkę, no i mnie trzęsło.
Przeszłam.
Po 12 minutach czekania summa summarum i tak pojechałam tą 28, na którą nie chciałam czekać początkowo.
I co?
Kto jest największym kretynem na forum?